top of page

Balistka poleca - Miejsca Mocy, część 1

Jak obiecałam, część druga - moje Miejsca Siły, czyli świątynie, wodospady, wyjątkowe przestrzenie, które mają w sobie niesamowitą energię. Przynajmniej ja to czuję i mocno radzę Wam również to sprawdzić. Uważam, że podróż na Bali w jakimś stopniu powinna zakładać odrobinę mistycyzmu. Pomimo, że jest to tak popularna i komercyjna wyspa, to wciąż pozostaje mistyczna.


Jeśli nie wiecie, co mam na myśli, to wyobraźcie sobie ashram w Indiach, gdzie przyjeżdżają ludzie praktykować jogę i medytację. W powietrzu unosi się zapach kadzideł, mnisi układają mandalę, piękni ludzie w białych ubraniach pięknie ćwiczą, a na przerwach do siebie się uśmiechają 🙂 Teraz do tego obrazku dołączcie relację "człowiek - Matka Natura", gdzie czuje się moc ziemi, energii wody, dosłownie wysokich wibracji, bo ludzie przebywają tam w ciągłej modlitwie - 3 razy dziennie krótka modlitwa, mnóstwo ceremonii, świąt, czczecie księżyca - taki vibe 🙂 Wyobrażaliście te dwa światy razem? O takich miejscach mocy mówię. Jesteście w stanie to poczuć, więc jak pojedziecie w te miejsca, zróbcie malutki wysiłek i przynajmniej 1 minutkę zadumy i medytacji, by to zobaczyć i poczuć.



Dodatkowym bonusem, który wydawało by się w takiej scenerii jest niemożliwy, jest dobra infrastruktura. Podróż odbywa się w pełnym komforcie - nie musicie się przedzierać przez dżunglę czy dojeżdżać 2 doby jedząc zupę z małpki 😛 To wszystko jest dostępne od ręki, więc skorzystajcie i zaopiekujcie się tam sobą. Róbcie dokładnie to, na co macie ochotę, bez spiny i wypchanego po brzegi grafiku, dajcie sobie luz i przyjemność z życia. I z tego miejsca. Wiem, zwiedzanie jest super, kiedyś też zwiedzałam tak, by zobaczyć jak najwięcej, latałam z miejsca do miejsce, jakieś dziwne noclegi po drodze... i spoko, też w tym jest swój smaczek i bardzo lubiłam ten klimat. Są jednak miejsca, w których trzeba zwolnić, zatrzymać się na dłużej, zobaczyć mniej, ale głęboko przeżywając. Bali zdecydowanie jest takim miejscem, nie róbcie z niej punktu do odhaczenia. Bali to nie fast food. Nie wolno iść do restauracji molekularnej i wcinać tam przystawkę, jak hot-doga na Orlenie. Planujecie wyjazd na dłużej, a jeśli macie za mało czasu, to lepiej zwiedzić mniej, ale na spokojnie. Troszkę opiszę te miejsca i ciekawostki dla zachęty, ale najważniejsze są energia i środowisko do regeneracji!


1. Sebatu

Święte Źródła Sebatu znajdują się w dżungli na północy Ubud, obok świątyni Gunung Kawi. Miejsce to jest dobrze ukryte przed licznymi turystami, jednak turyści są tam nadal obecni. Święte Źródła Sebatu to bardzo czczone i ważne miejsce dla Balijczyków. Wierzą, że stanie pod naporem wody z wodospadu oczyści głowę ze złych myśli, a ciało i umysł napełnią się nową siłą i energią. Dla Balijczyków woda jest przewodnikiem mocy bogów, służy jako nośnik informacji i energii, jest żywym świadkiem całej historii planety. To moja ulubiona świątynia, bywałam tam często, a moja mama, jak mnie odwiedzała prosiła, byśmy tam jeździli co drugi dzień - czuła tak silną moc!


Ludzie przybywają do Sebatu, aby otrzymać uzdrowienie – zarówno fizyczne, jak i duchowe. Balijczycy wierzą, że jeśli rzucono na człowieka gusła (czarna magia nie jest rzadkością na Bali), wówczas woda święcona wokół tej osoby zmieni kolor lub zmętnieje, usuwając wszelkie zło. Możecie wierzyć lub nie, ale osobiście byłam świadkiem egzorcyzmów na Sebatu, jak 1 mężczyznę nie mogło utrzymać 7 osób i woda faktycznie zabarwiła się na ciemno. Nie byłam tam jedyną osobą, każdy to widział. Źródełko Sebatu stało się powszechnie znane w 2007 roku, kiedy jakiś cudzoziemiec na wszystkich portalach społecznościowych opisał cud swojego uzdrowienia w tych wodach. Wówczas mieszkańcy pobliskiej wsi nie korzystali z tego miejsca w celach oczyszczających. Po tej historii zaczęli tam masowo przyjeżdżać zarówno Balijczycy, jak i obcokrajowcy. Uważa się również, że na Sebatu bezdzietni mogą prosić o potomstwo, a wielu ludzi wierzy, że ta cudowna woda daje oświecenie. W sumie nie jest to zaskakujące, ponieważ siła, z jaką wodospad uderza w czubek głowy zdecydowanie ma szansy przetkać 7 czakrę 🙂


Czego ludzie doświadczają na Sebatu? Zazwyczaj opisują doświadczenie uwolnienia się od negatywnych emocji i następujące po nim głębokie poczucie spokoju i połączenia z Siłą Wyższą. Przy tym mistycznym wodospadzie zasadniczo przechodzicie mulukat, czyli starożytną ceremonię oczyszczania wodą, która wywodzi się z balijskiej religii hinduskiej Dharmy. Tylko ten melukat nie jest wykonywany przez kapłana lub uzdrowiciela, lecz przez naturalną wodę święconą. Najlepiej 🙂 Otrzymacie emocjonalne, duchowe i energetyczne oczyszczenie, a także oczyszczenie dla poprzednich Waszych wcieleń i tego, co zgromadziście w tym życiu. Ja doświadczam tam podobnych rzeczy oraz odczucie bardzo jasnego umysłu bez wątpliwości, strachów, ze zrozumianym kierunkiem działania. To było pierwsze miejsce, gdzie jechałam, kiedy miałam jakiś dylemat i zawsze pomagało. Picie wody z Sebatu pomogło za 1 raz pozbyć się jąkania u mojego synka 🙂 Pamiętajcie proszę o swojej garderobie - sarong obowiązkowo i zakryta góra.


2. Taman Beji Griya Waterfall

Bardzo polecam odwiedzić Wam to miejsce! Jest to kolejna Świątynia, ale tak, jak poprzednia była bardziej dzika i naturalna, tak druga jest ładnie wybudowana i zorganizowana wokół pięknych wodospadów. Najlepiej odwiedzić to miejsce w porze deszczowej i koniecznie wykupić wstęp z przewodnikiem. Bilet w porównaniu do innych świątyń jest drogi, ok 100zł, ale nie żałujcie, bo warto! W tej cenie dostaniecie wszystkie oferingi (canang sari), czysty jedwabny sarong, czysty ręcznik i ciepły napój po ceremonii, ale przede wszystkim będziecie mieli prywatnego przewodnika. Poświęci Wam tyle czasu ile potrzebujecie, wszystko opowie, zrobi ładne zdjęcia 🙂 Postarajcie się oczywiście w takich miejscach jak najmniej myśleć o zdjęciach, jesteście tam w innym celu.


Świątynia składa się z kilku małych dla różnych bóstw, opiekujących się poszczególnymi obszarami w naszym życiu. Ktoś za potomstwo i rodzinę, ktoś za zdrowie fizyczne i psychiczne, ktoś za powodzenie materialne i sukces, ktoś by dzieci chętnie się uczyły i chodziły do szkoły (tak, jest specjalnie dedykowana temu jaskinia, ale u nas nie zadziałało, hehe). Woda natomiast pomaga pozbyć się negatywnych emocji i myśli i napełnić nas dobrymi.. I ten przystanek robi największe wrażenie! Wygląda to tak, że przechodzisz w skałach wąską ścieżką, próbujesz nie odlecieć 🙂 woda bije bardzo mocno, jest głośno i Twoim zadaniem jest krzyczeć tak głośno, jak tylko potrafisz! Wykrzyczeć cały swój żal, lęk, złość... wypłakać się, jeśli czujesz (z dużym prawdopodobieństwem się poryczysz ;)), powyrzucać z siebie jednym słowem całe szambo. Później idziesz krok dalej pod inny wodospad i to jest woda, która napełnia samym dobrem, zdrowiem, radością, spokojem. Stoisz i wizualizujesz słońce w piersiach ❤ Na koniec wchodzisz do basenu pełnego dużych karpi (nie wiem dlaczego, przypomina mi to pływające w wannie karpie przed Bożym Narodzeniem, hahahah i ja mam do tego wejść!). Weźcie rzeczy na zmianę, bo nie będzie na Was suchej nitki po zakończeniu 🙂 Bez dojazdu wszystko nie powinno Wam zająć więcej niż 2-3 godz. Polecam!


3. Jatiluwih

Przykład balijskiego dylematu w rodzaju "pomidorowa z ryżem czy makaronem?". Jakie pola ryżowe zwiedzić - Jatiluwih czy Tegalalang? Słuchajcie, nie wypowiem się co do pomidorowej, bo jadłam ją może 2 razy w życiu, ale z pewnością Jatiluwih! Skreślajcie to Tegalalang i nie porównujcie więcej nigdy kundla do wilka. Przy całej mojej czystej i oddanej miłości, którą darzę kundle - wilk to wilk. Tegalalang będziecie mijać jadąc na Sebatu z Ubud, więc przy okazji zobaczycie, bo widać z drogi. Na Jatiluwih natomiast warto specjalnie się wybrać na pół dnia lub cały dzień i zanocować w jakimś fajnym Glampingu obok. Ktoś powie "nuda, co tam robić?". Dla mnie to 6 godz tras pieszych wśród pól ryżowych (można rowerami), więc traktuję taki wypad jako trekking i okazję do głębszego poznania tamtejszej kultury i w ogóle kultury ryżu.


Tarasy Jatiluwih położone są na wysokości 700 metrów nad poziomem morza u podnóża góry Batukaru. Tarasy zajmują powierzchnię około 303 hektarów i uprawia się tam ryż biały, czerwony i czarny. Oprócz tego rosną tam różne warzywa, kokosy, kawa, kakao i banany. Pola uprawia kilkaset rolników. Po wąskich schodkowych tarasach nie może przejść żaden sprzęt, więc rolnikom w pracy pomagają jedynie bawoły, za pomocą których orają ziemię. Ryż sadza się w różnych porach roku, dlatego podczas jednego pobytu, można obserwować praktycznie wszystkie etapy uprawy.


Aby uzyskać dobre zbiory, sadzonki ryżu muszą być stale napełniane wodą. Na wyspie są tylko cztery duże jeziora: Bratan, Buyan, Tamblingan i Batur. Najbliższe znajduje się 10 kilometrów od Jatiluwih. Ręczne dostarczanie wody na tarasy byłoby niezwykle trudne, dlatego Balijczycy wymyślili złożony system nawadniający zwany Subak. Składa się on z wielu tam, sztucznych wodospadów i kanałów, którymi woda z górskich jezior i rzek dostarczana jest na pola ryżowe. Ciekawostką jest to, że niektóre kanały mają długość do 3 kilometrów i leżą na głębokości do 40 metrów. System subak pojawił się na Bali w 1071 roku. Od tego czasu nie zmienił się zasadniczo. To jest niesamowite!


Największym zagrożeniem dla pól ryżowych są ptaki. Przy tarasach tej wielkości bardzo trudno odstraszać je ręcznie. Dlatego Balijczycy wymyślili następujący sposób: na całym obszarze sadzenia wbija się w ziemię patyki, do których przywiązuje się wstążki z materiału. Te wstążki trzepoczą na wietrze, a ptaki myślą, że ktoś się tam porusza. Są też dzwoneczki. Dzwoneczki są upierdliwe, zwłaszcza jak się wynajmuje nocleg przy polu, gdzie używa się dzwoneczków 😛 Ponadto na polach zobaczycie małe kamienne konstrukcje przypominające wieżyczki. Są to ołtarze, a raczej świątynie. Są zbudowane na cześć bogini Devi Sri, która daje płodność tym ziemiom. Balijczycy wierzą, że to właśnie ona zapewnia rolnikom bogate zbiory. Ale gdzie tam Devi Sri do naszego św. Izydora, come on 😉 Jak już wspominałam, tarasy są ogromne, więc wytyczono tam specjalne trasy, są też drogowskazy, można napić się kokosów lub kupić jakieś przekąski czy obiad u rolników. Jeśli jesteście po dłuższym okresie w trasie skuterami, a poziom spalin w płucach, potu na czole i wkurwu we krwi przekroczył normę, to Jatiluwih będzie dobrą odskocznią z cudownie świeżym powietrzem.


4. Balian beach

Na Bali jest kilkadziesiąt plaż. Najpopularniejsze znajdują się na południowym krańcu - półwyspie Bukit. Są też ładne plaże na wschodnim i północnym wybrzeżu. Wszystkie plaże bardzo się od siebie różnią - kolorem piasku, krajobrazem, wysokością fal, infrastrukturą. Natomiast Balian to nie plaża. To nie tylko plaża. To plaża, ale jakby nie plaża 🙂 Balian to jakiś inny wymiar, to Mars i powrót do przeszłości. Panuje tam niesamowita atmosfera pustki, ciszy, uziemienia i spokoju. To moje ulubione miejsce na regenerację. Kiedy oczy potrzebują innego obrazka, głębokiego i surowego, kiedy uszy potrzebują tylko szumu oceanu, nogi długo iść przed siebie bez celu. Kiedy się chce odciąć od świata i pobyć ze sobą, z myślami, pisać/tworzyć - to jest idealne miejsce. Plaża Balian położona jest daleko na południowo-zachodnim wybrzeżu Bali, w dzielnicy Tabanan. Abyście zrozumieli trochę lepiej - jest to 20 km od Pura Tanah Lot, w kierunku Gilimanuk. Czyli na wygwizdowiu krótko mówiąc - dalej już tylko balijski "Dziki Zachód" 🙂

Od razu zaznaczę, że ta plaża nie jest przeznaczona do pływania. Są nieduże zatoczki, ale raczej dla odważnych. To plaża dla surferów i spacerów z niesamowitym w dotyku piaskiem. Charakteryzuje się weglowym czarnym kolorem, w dotyku przypomina puder, a na dodatek, jak przenie się po nim dłonią, mieni się w słońcu jak małe diamenty. Można się zawiesić i tak siedzieć, macać i patrzeć przez godzinę. O to w sumie tam chodzi - całkowite odłączenie myślenia, głowy. Samo bycie na Balian przypomina stan medytacyjny. Bardzo polecam ludziom zestresowanym i zapracowanym.


Balian został odkryty przez surferów. Dzięki dużej ilości lewych i prawych fal o porządnej wysokości jest to bardzo lubiany spot przez osoby początkujące i zaawansowane (w zależności od pogody). 20 minut dalej na zachód znajduje się doskonały do surfowania spot Medewi, znany z najdłuższych na Bali lewych fal. Bez problemu znajdziecie tam nocleg i kilka dobrych warungów. Są też szkoły surferskie, a czas płynie wolno i przyjemnie. Na Balian odbywa się co roku Surf Jam – Bali Surfing Cup, czyli damskie i męskie zawody w dyscyplinach shortboard i longboard. Fajne wydarzenie, przypominające festiwal, polecam się wybrać, jeśli będziecie wtedy na Bali.


Gdyby stało się tak, że pojedziecie tam na kilka dni i zamiast "być tu i teraz" będziecie mieli parcie na zwiedzanie, to w okolicy też jest Bat cave i Świątynia Puri Rambut Siwi. Jaskinia Nietoperzy znajduje się około 10 minut na wschód od Balian. Najbardziej spektakularny jest czas przed zachodem słońca, kiedy z jaskini jednocześnie wylatuje ogromna liczba nietoperzy w poszukiwaniu owoców (z pewnością widzieliście obżarte mango na drzewach). Jeśli przyjedziecie o innej porze dnia, nietoperze po prostu będą zwisać ze stropu jaskini. Jeśli wiesz, co to przysiady i masz dobrą kondycję, to warto wejść na klif od strony zachodniej, a będzie Ci dany spektakularny widok o zachodzie słońca 😉 Świątynia Puri Rambut Siwi – tubylcy wierzą, że właśnie tam w 1546 roku jeden ze słynnych mnichów ściął sobie włosy i zostawił je w grobowcu. Do tej pory wierzący Balijczycy przychodzą tu z modlitwami i prośbami o pomoc. Ze świątyni roztacza się zapierający dech w piersiach (szczególnie o zachodzie słońca) widok na wulkaniczną piaszczystą plażę.

W momencie, kiedy ruszycie na Balian, wrzućcie sobie na słuchawki jakąś fajną inspirującą składankę na drogę. Przygotujcie się na to spotkanie 😉


5. Banyu Wana Amertha Waterfall

Jestem ogromną fanką naszej Matki Natury. Uwielbiam wszystko, co stworzyła przyroda, ale wodospadom oddaje osobny hołd. Bieżąca woda ma jakąś potężną moc! Obok wody płynącej czuje się zdrowo, energicznie, na miejscu. Tam, gdzie woda stoi, czuję jakiś niepokój, zastój, jest mi niekomfortowo. Dlatego wolę rzeki od jezior i ocean od morza, ale wodospady są najlepsze, bo można w nich poczuć i świeżość rzek, i moc oraz szum oceanu. Na Bali wodospadów jest co niemiara, ja polecam wszystkie! 😀 Rozumiem jednak, że czas jest ograniczony, więc daję Wam ten namiar. Akcja 3 w 1 😉 Trzy wodospady w jednym bardzo malowniczym miejscu. Podoba mi się, że trzeba tam kawałeczek dojść na nóżkach, jest przygoda i ekscytacja, a na dodatek można popływać! Przy dwóch wodospadach jest piękna laguna, do której można wejść i podpłynąć aż pod sam wodospad - uwielbiam! Uwaga - woda bardzo zimna, wręcz lodowata, ale odbierajcie to jako kolejną zaletę. Różnica temperatur atmosfery i wody daje nam efekt kontrastowego prysznica. Będziecie mieli energię na cały dzień! Najlepiej zróbcie to, na co macie ochotę - czy to pływać, czy to robić zdjęcia, czy to usiąść w medytacji - połączcie się z miejscem po swojemu, ale podarujcie mu uwagę z serca 😉


Wodospad Banyu Wana Amertha znajduje się w Bedulug, na wzgórzu Wanagiri. Większość wodospadów zarządzana jest przez pobliskie wioski. Wiele z nich ustaliło opłatę za wizytę. Pieniądze trafiają do Banjara - miejscowego budżetu i jest to jedna z nielicznych form dochodu publicznego. Dzięki pieniądzom otrzymanym od turystów mieszkańcy mogą poprawić infrastrukturę w swoich wioskach, edukować dzieci, zapewnić bezpieczeństwo i opiekę medyczną. Dodatkowo część opłaty przeznaczona jest na zagospodarowanie terenu - ścieżek, schodów i innych udogodnień dla turystów. Dlatego rozważcie proszę przekazanie darowizny, nawet jeśli opłata jest opcjonalna.


Ten post zrobił się bardzo długi, a powiedziałam dopiero o połowie, dlatego szykujcie się na drugą część drugiej części 🙂 W ogóle wiecie... tęsknię za Bali. Zaczynam mocno tęsknić za Bali... Jak przyleciałam do Polski, to był śnieg. Teraz już zaczyna się wiosna, wszystko budzi się. To piękny okres z którego pomimo okoliczności życiowych czerpię ogromną radość. Łapałam się na myśli, że nie tęsknię za Bali, a teraz zaczęłam... czyli starczyło mnie na 5 miesięcy poza wyspą 😀 Właśnie dostałam maila z Ambasady Polski w Dżakarcie z zaproszeniem na Wielkanoc... chcę moje poprzednie życie z powrotem! Osoby, które wiedzą o co chodzi w "miejscach mocy" nawrzucajcie mi proszę w komentarzach takie miejsca w Polsce. Muszę się doładować i popisać trochę. Korzystajcie też z moich i ładujcie swoje baterie ❤


 

bottom of page