top of page

Co się stało z Bali?

Zaktualizowano: 17 maj 2024

Ostatnio zalała nas fala artykułów w polskim internecie (i nie tylko) o niespokojnych klimatach na wyspie bogów, a mnie wiele wiadomości, czy rzeczywiście jest tak, jak piszą. Turystom chcą zabronić wynajmowania pojazdów przez liczne wypadki, napływ rosjan zmienia atmosferę na wyspie, a otrzymanie visy on arrival nie jest już tak oczywiste. Balijczycy mają serdecznie dość osób nielegalnie pracujących, a deportacje, czystki i kary powodują, że aż strach jechać 🙂


Ludzie, wyluzujcie. Większość, która tu przyjeżdża nigdy wcześniej na wyspie nie była i nie ma żadnego punktu odniesienia "przed i po". To my, mieszkający tu od lat widzimy duże zmiany, to nam to przeszkadza lub nie, ale dla Was, świeżo przyjeżdżających to nie ma najmniejszego znaczenia i nie robi różnicy. Jedyne, co może Was zaskoczyć to rzeczywistość vs wyobrażenia, ale tak było zawsze 🙂



Zacznijmy może od błędnych wyobrażeń, że Wasz samolot wyląduje w polu ryżowym, a potem Jeepem Wranglerem Pan Wayan zabierze Was do uroczego hoteliku w otoczeniu palm, białego piasku i szumu oceanu. Przywiezie Was dokładnie w momencie zachodzącego słońca, prosto na stół z palmy spadnie już schłodzony kokos, a surferzy będą machać do Was na zmianę z delfinami wykrzykując Aloha lub bardziej uduchowieni z Was słyszą Namaste. Bardzo mi przykro, ale muszę powiedzieć, że tak nie ma i nigdy nie było (hipisi w latach 60-tych odkrywając Bali też mierzyli się z różnymi problemami).


Po drugie, powiedzmy sobie wprost i szczerze - ludzie przyjeżdżają tu nie dla Bali, Balijczyków i ich kultury, tylko dla infrastruktury, którą stworzyli ekspaci na tej wyspie. Podnieście rękę proszę ci, kto asymiluje się z miejscowymi, wnika w ich kulturę i zwyczaje, chodzi na ceremonie i jest gotów żyć, w takich warunkach jak oni lub jeść codziennie to co oni? Widziałam już setki ludzi i ich marzenia o zamieszkaniu w balijskim domku drewnianym - takim wiecie, jak z filmów, przewiewnym, z ciepłym światłem, miękkim w dotyku drewnem, romantycznym baldachimem nad łóżkiem, prostą, ale wicie wystarczająco Insta kuchnią, tarasem do jogi, gdzie nigdy nie pada deszcz, nie jest gorąco i nie gryzą komary - "taki wie Pani, prosty domek potrzebujemy, nic specjalnego". Nie ma takich domków, szach i mat 🙂 Takie domki można wystylizować i będą kosztować krocie, a w wyżej opisanych balijskich znajdziecie ściany pokryte pleśnią, nieszczelne okna, niewypoziomowane podłogi, więc przy każdym deszczu dom zalewa, osypujący się sufit ze słomy z extra gratisem w postacie fekaliów gekonów, drące się koguty i ptaki w klatkach (czasami też psy, jeśli są rasowe, a jeśli nie, to bingo! - właśnie spotkaliście swój pierwszy wydatek, czyli wizytę u weterynarza i leczenie tego nieszczęścia, bo tak będzie wyglądać). Dodam, że pralki, zmywarki, piekarniki to jest coś, czego większość Balijczyków w domach nie miała i mieć nie będzie, tak samo jak ciepłej wody w kuchni lub wystarczająco ciepłej wody w łazience. Już po kilku dniach zaczyna się narzekanie i szukanie nowego lokum, bo jesteśmy przyzwyczajeni do wygody i niektóre rzeczy są dla nas niezbędne i oczywiste. Takim właśnie sposobem rozbijają się marzenia o "prostym" domku 🙂


To samo dotyczy jedzenia. Fajnie sobie iść na night market i zjeść z miejscowymi ich specyfiki, porobić zdjęcia i najlepiej napisać ekspercki post o tym, jak tanio jest na Bali. To, co różni nas bardzo mocno od Balijczyków, to edukacja żywieniowa. Praktycznie każdy z nas potrafi rozróżnić i nazwać, co jest zdrowe, a co nie. Niektórzy nawet czytają etykiety. Otóż gro Balijczyków w wieku 60+ nie potrafi nawet czytać. Proszę teraz jeszcze raz wrócić do poprzedniego zdania i uświadomić sobie z jak ogromną przepaścią w edukacji i świadomości mamy do czynienia. To tłumaczy wiele zjawisk - i problem ze śmieciami, i korupcję, i traktowanie zwierząt i nawet zwykłą naiwność... A teraz wyobraźcie sobie, że codziennie wkładacie do buzi jedzenie, przyrządzone na oleju palmowym z chemicznymi wzmacniaczami smaku, które wsypuje się prosto na waszych oczach, używając do tego nie przefiltrowanej wody, garnka, który się umyło na niby i nie umyty ryż. Smacznego. To nie jest historia o tym, że kuchnia indonezyjska nie jest smaczna - jest i to bardzo! Natomiast dobrze i czysto przyrządzone miejscowe potrawy zjecie w lepszych knajpach i będą one kosztować tyle samo, co danie kuchni zachodniej. Są oczywiście wyjątki i fajne warungi z dobrym jakościowym jedzeniem, ale raczej jest to wyjątek z reguły. Albo przysłowiowa "rybka z grilla na plaży", samo szczęście! Cóż, szczęście jeśli traficie na knajpę na plaży, która sprzedaje rybkę, a na dodatek świeżą, bo to również nie jest tak oczywiste, a wręcz bardzo podobne do polskiego morza, gdzie się je ryby mrożone. Te miejsca, które gwarantują jakość i spełniają nasze z Wami oczekiwania są prowadzone przez obcokrajowców i do takich knajp i domów chcecie trafić.


Jeszcze jedno wyobrażenie o kulturze i religii. Owszem, Balijczycy są religijni i dbają o swoje tradycje, ale nie wszędzie! Im bardziej turystyczne jest miejsce, tym rzadziej można zobaczyć ludzi w strojach tradycyjnych, składających ofiary 3 razy dziennie, jak to lubią opisywać blogerzy. Proszę Państwa, oni o tej 7 rano jadą na skuterze do pracy do Denpasar, a nie modlą się przebrani całą rodziną machając kadzidełkami. Wieczorem zmęczeni wracają do domów i się zajmują dziećmi, praniem, gotowaniem lub piciem z kolegami. Oferingi robią zazwyczaj babcie, które już nie pracują. Oczywiście można tu zobaczyć wielkie ceremonie, na pewno jest wiele dni wolnych z tego powodu, ale mając bliższy kontakt z Balijczykami słyszę coraz więcej głosów, że młodzi powoli zaczynają mieć tego wszystkiego dość. Dla nich to zaczyna być teatr za który na dodatek muszą bardzo dużo zapłacić, bo ceremonię są zawsze bardzo kosztowne. To nie jest wyspa bez telewizora i dróg, gdzie się porusza rowerami - to rozwinięte miejsce, z międzynarodowym lotniskiem, które pęka w szwach i nie może już obsłużyć miliony napływających turystów. Ta liczba na dodatek ciągle wzrasta. Pytanie dlaczego, skoro ta filmowa rzeczywistość jednak mija się z prawdą?


Po co tu wciąż przyjeżdża tyle ludzi, dlaczego wiele marzy się osiedlić, skąd ta fala rosjan (celowo piszę małą literą, proszę mnie nie poprawiać, mam do nich bardzo zły stosunek). A otóż dlatego, że jest to wciąż mekka pod wieloma względami i ludzie przyjeżdżają tu, by skorzystać, póki się da - każdy ma swój cel. Przyjrzyjmy się zatem tym celom bez owijania w bawełnę. Zabierałam się do napisania tego postu baaaardzo długo, miałam wątpliwości czy publikować, ale postanowiłam być z Wami maksymalnie szczera (być może tego pożałuję, ale inaczej nie umiem i nie chcę). Ten blog ma być takim, który gromadzi jakościowe treści i nawet jeśli piszę rzadko, to ma być w sedno. Przepraszam (nie przepraszam), że nie publikuję zdjęć tostów z awokado i jakichś pierdów, ale moim celem jest, byście dostali porządną dawkę wiedzy na temat, a nie dookoła.



Otóż czemu tak naprawdę Bali jest ultra magnezem


1. Tania siła robocza

Bali już od dawnie nie jest tanim krajem (dla porównania z Polską - jest drożej, z Włochami - jest drożej, z Japonią - jest taniej o jakieś może 20% tylko. Bazuję na doświadczeniach własnych i rodziny), natomiast siła robocza pozostaje nieporównywalnie tańsza w odniesieniu do tych wszystkich krajów. Oczywiście jeśli chodzi o jakość usług, to temat pozostawia wiele do życzenia, ale jeśli mówimy o potrzebach życia codziennego - gosposia, niania, kierowca, kucharz, to jest całkiem nieźle. Proszę podnieść rączkę, kto z Was korzysta z usług tych wszystkich ludzi w Europie, nawet jeśli uważacie się za rodzinę z klasy średniej wyższej? Otóż na Bali normą jest posiadanie minimum 2-3 osób stafu. Uważam to za przeogromną zaletę, bo zwalnia się multum czasu, który można przeznaczyć na bardziej wydajną pracę, zarabianie, rozwój czy chociażby jakościowy wypoczynek. Poza tym jest to niesamowicie przyjemne dawać pracę ludziom, którzy się zajmują twoim domem, rodziną, dziećmi - jest to zupełnie inna więź i relacja, bardziej ciepła i osobista, czujesz szczerą wdzięczność za to, jak mocno ułatwiają Twoje życie, wyprowadzając go na inny poziom komfortu.


2. Przyroda

Wieczne lato i ciepełko. Jak by nie narzekali ludzie na porę deszczową, nikt by jej nie zamienił na pół roku mroku i zimna w Polsce. Słońce bezpośrednio wpływa na lepszy nastrój, bardziej cieszymy się życiem, jesteśmy bardziej otwarci na ludzi, miks kultur daje poczucie, jakbyśmy byli na wakacjach. Do tego proszę dodać poruszanie się jednośladem, który sam w sobie daje ogromną satysfakcję i swobodę (wciąż wierzę, że ludzie, używający tu samochodów po prostu kiepsko sobie radzą ze skuterem :)). Ten obrazek, kiedy jedziesz przez pola ryżowe, po obu stronach są palmy, jakieś dzieci do Ciebie machają i masz w słuchawkach fajną muzyczkę - tak tak, ten obraz z teledysków - on jest prawdziwy, ja to wciąż czuję, nie codziennie oczywiście, ale po 7 latach życia na Bali wciąż to czuję i doceniam. Oprócz tego dostępność morza, wypad na plażę maksymalnie zajmuję 1godz, świetna infrastruktura, knajpy z bardzo jakościowym jedzeniem, oferta rozrywkowa, zajęcia dodatkowe dla dzieci i w ogóle nastawienie do dzieci, świeże owoce i warzywa, brak zawracania sobie głowy o makijaż lub ubrania (tego mi czasami brakuje, zrobić make up, ładnie się ubrać, pójść do teatru... ale zdaję sobie sprawę, że to nie jest codzienność, a sporadyczne wyjścia, a większość czasu jednak jestem skazana na codzienność, więc wolę by była słoneczna i kolorowa, ale bez szminki). Nie wiem szczerze, co jeszcze trzyma ludzi, którzy mają możliwość pracy zdalnej i brak obowiązków (typu opieka nad chorymi rodzicami i td) spędzać zimę w bloku w mieście. Nie wiem, wytłumaczcie mi proszę w komentarzach. Może kieruje Wami strach przed nieznaną? - macie ode mnie sygnał - JEST FAJNIE, ruszcie się, przynajmniej na te kilka miesięcy! Poprawcie jakość swojego życia, zdrowia i psychiki, błagam!


3. Pieniądze

O tak! Bali jest fenomenalnym miejscem do robienia pieniędzy. Jeśli masz ambicje, uczysz się szybko, masz jakąś wiedzę i oszczędności (lub umiesz pozyskać pieniądze), to nie znam innego lepszego miejsca do szybkiego wzbogacenia się. Jestem z Wami teraz maksymalnie otwarta i mówię tak jak jest - jeśli masz smykałkę, możesz osiągnąć wolność finansową na Bali dużo szybciej niż gdzie indziej na świecie. Oczywiście nie zbadałam jeszcze całego świata, ale obserwuje tendencje... A są one takie, że boom nieruchomościowy nie dotyczy tylko Bali, tylko jest we wszystkich popularnych ciepłych kierunkach na świecie. Spowodowane jest to tym, że ludzie nauczyli się pracować i uczyć zdalnie, więc zaczęli się przemieszczać - żyć w innych krajach, potem tam inwestować. Prawie każdy Klient, który przychodzi tu do mnie na Konsultację prędzej czy później myśli o inwestowaniu i biznesie na Bali. Stopy zwrotu są niesamowite, jedyny myk, to robić to prawidłowo i z właściwymi ludźmi. Są Janusze, którzy myślą, że przyjadą i zrobią wszystko sami, bo już w swoim kraju mają jakieś tam doświadczenie (może czasami całkiem niezłe). Otóż nie ma tak, Bali jest zupełnie inne, są tu zupełnie inne zasady gry i albo spędzasz na wyspie kilka dobrych lat poznając ludzi i wszystkie zwyczaje, jeśli chcesz zrobić sam, albo korzystasz z pomocy ludzi doświadczonych. Nawet ci mniej doświadczeni, ale mieszkający na Bali wiedzą i umieją 100 razy więcej niż osoba z 30-letnim stażem w swoim kraju. Widziałam tu wiele wzlotów i upadków, rozczarowań i bankructwa tylko i wyłącznie ze względu na wielkie mniemanie o sobie.


4. Ludzie

Wiele mówiłam o tym i będę mówić - ludzie tu robią największą robotę i nie są to Balijczycy. Ja uwielbiam Balijczyków, mam też takich, których traktuję już niemalże jako rodzinę, ale wciąż to jest bardzo rzadkie zjawisko, kiedy ekspaci przyjaźnią się z miejscowymi na równi. My zawsze będziemy dla nich obcy, my zawsze będziemy z innej kultury, religii i wyglądu, czyli będziemy fundamentalnie od nich się różnić. Boli mnie też, że wciąż od małego rysuje im się obraz obcokrajowca, jak "wujka z Ameryki". Nasze kontakty z Balijczykami w porównaniu do kontaktów z obcokrajowcami to jakieś 10/90, oczywiście mówię o relacjach prywatnych, przyjacielskich, a nie biznesowych. Ja pracuję właściwie wyłącznie z Indonezyjczykami, ale większość ludzi z mojego prywatnego otoczenia to obcokrajowcy. Tak jest u wszystkich, kogo znam, a mam to do siebie, że znam dużo ludzi. Mam wrażenie, że ekspaci na Bali są jacyś ultra przyjaźni i otwarci. Pomagamy sobie, bardzo łatwo nawiązujemy kontakty, nie mamy problemu zagadać do obcych osób, dzielimy się wiedzą, polecamy się nawzajem. To też jest pewna praca, to też nie jest tak, że przyjedziecie na Bali i okażecie się w otoczeniu fajnej ekipy - trzeba poczynić wysiłki, trzeba wyjść, trzeba się ruszyć, trzeba przestać węszyć spisek i bawić się w podejrzliwość. Jeśli z tym macie wszystko w porządku, jest duża szansa, że znajdziecie swoje plemię 🙂



Teraz pozwólcie, że podsumuję to wszystko i wrócę do początku artykułu, by wytłumaczyć Wam, co i dlaczego się dzieje na Bali



Największy hałas jest o rosjan i owszem zjechało się ich wielu, w zależności od źródła, łącznie ok 80tys i jak bardzo nie miałabym ich dość, to nie będę ukrywać, że totalnie rozumiem dlaczego tu są. Mają swoich ludzi - ogromne community, nie muszą nawet wcale się uczyć języka, są rosyjskie knajpy, usługi, szkoły i przedszkola, a nawet całe mini miasteczka. Mają pieniądze i wywodzą się z bardzo skorumpowanego kraju, co pozwala im robić interesy na Bali na ogromną skalę! To, że Rząd Indonezji zamyka na to oczy to jest inna sprawa, ale oni doją krowę, bo się da i będą doić dopóki się da. Proszę teraz być maksymalnie szczerym samym ze sobą i odpowiedzieć na pytanie: gdybyś miał ok 100k usd w kieszeni (od tej kwoty można zacząć ciekawie się bawić) i możliwość inwestowania w nieruchomość na 25 lat ze świadomością, że Ci się zwróci w ciągu 5 lat, a przez kolejne 20 lat będziesz tylko zarabiać, nie zrobiłbyś tego? A gdyby to było nie 100k, a kilka milionów? Rozumiemy, tak? Ja kiedyś dawno dawno temu pisałam post o tym, jak inaczej działa mózg człowieka ze wschodu vs człowieka z zachodu, na bazie moich obserwacji i pracy z nimi. Póki my w Polsce obmyślamy strategie, zastanawiamy się nad złożonością procesów i doprowadzamy biznes plan niemalże do perfekcji, oni już zdążą w tym czasie otworzyć i sprzedać kilka biznesów. Póki my boimy się w rączkach trzymać kilkadziesiąt tysięcy i zainwestować je w coś super bezpiecznego i pewnego - oni już obracają milionami inwestorów w branżach, których się uczą na bieżąco. Problem mam tylko z tym, w jaki sposób to robią - jest on sprzeczny z moimi wartościami i etyką moralną. Można jednak prowadzić biznes w bardziej cywilizowany sposób, zachowując zasady moralności i szacunku przy jednoczesnym ładnym rozwoju.


Teraz mniej więcej wiecie, czego się spodziewać po Bali i co tu się dzieje. Jeśli chcecie zmienić swoje życie i przeprowadzić się na wyspę nie dla relaksu, a dla normalnego życia - biznes, szkoła, porządny dom - jest to możliwe, ale miejcie świadomość, że taki start kosztuje. Bez minimum 50-70tys zł nie startujcie, będzie ciężko. Jeśli chcecie prowadzić biznes, zaczynamy od większej kwoty, którą zainwestujecie nie tylko w towar lub nieruchomość, ale liczcie się z kosztami operacyjnymi i wynagrodzeniem specjalistów i konsultantów. Przypominam, że biznesy na Bali robią obcokrajowcy, zazwyczaj z zamożnych krajów, więc stawki i wynagrodzenia ludzi kumatych nie wynoszą 3-5 tys w polskich złotych, tylko zaczynają się od 3-5 tys USD. Zaczynają się OD, to jest ważna informacja. Możecie oczywiście znaleźć kogoś miejscowego i wierzyć w kwalifikacje, ale praktyka pokazuje, że przysłowie "skąpy płaci podwójnie" nabiera na Bali nowego wymiaru, bo tu skąpy płaci nie podwójnie, tylko potrójnie w najlepszym przypadku. Szukajcie zatem swoich ludzi, bądźcie mądrzy i rozważni, nie wierzcie we wszystko, co piszą w internecie lub widzicie na zdjęciach. Jeśli Bali jest za daleko - podpowiem Wam, że podobne klimaty są teraz w Hiszpanii, Portugalii, na Malcie, trochę Turcji. Nie jestem pewna, czy stopy zwrotu są tam tak samo zachęcające, ale prawo może być łatwiejsze, ze względu na UE. Tych, których biznes nie ciekawi, chcą sobie odpocząć i pomieszkać w tej filmowej Azji - to nie na Bali powinniście jechać, tylko na inne dzikie wyspy i nie narzekać, że nie ma dobrej kawy, a po każdej porze deszczowej wszystko w domku kwitnie. Na Bali jednak wciąż jest moim zdaniem fajnie, ale prognozuję, że za kilka lat to już nie będzie miejsce w którym chciałabym mieszkać (nie mylić z inwestowaniem). Nie mniej jednak przez te kilka lat jestem i w razie pytań, więc śmiało piszcie 😉 Mam nadzieję, że ten wpis był pomocny i warto było dotrwać do końca 😉

 


bottom of page