Główne bóle Bali
- Balistka
- 18 lut 2021
- 7 minut(y) czytania
To, że Bali jest często nazywana rajską wyspą już wiemy. To, że daleko jej do raju - o tym opowiem Wam w tym poście. Absolutnie nie ujmując pięknu ludzi i natury, uważam, że należy mówić o wszystkich stronach "wyspy tysiąca bogów" i dzisiaj porozmawiamy o jej ciemnych stronach. Po co? Byście po pierwsze, jeśli się zdecydujecie tu przelecieć uniknęli szoku, związanego z pewnymi rzeczami. Po drugie, wiedzieli dlaczego tak się dzieje i jak miejscowi starają się z tym sobie poradzić - to nie uprzykrzy tak bardzo waszego pobytu, gdyż znając problem i jego przyczynę stajemy się bardziej wyrozumiali. A po trzecie po to, by osoby, które rozważają tę destynację na dłużej, rozumieli z czym się przyjdzie mierzyć na co dzień.
Zapewne ta lista powinna być dłuższa, ale wymienię problemy, które mnie osobiście najbardziej rażą. Chciałabym również, byście spojrzeli na wymienione niżej rzeczy z dwóch perspektyw - człowieka tolerancyjnego (jest to inna kultura, tradycja i religia) oraz człowieka nie obojętnego (nawet będąc na wakacjach, nawet będąc jeszcze w Polsce można się przyczynić do zmian na lepsze).

Bezdomne psy i koty
Zaczęłam od tego, bo to najbardziej rzuca się w oczy po przyjeździe. Rzesza schorowanych, wychudzonych psów na poboczach dróg to coś, co mnie osobiście codziennie bardzo boli i dotyka. Dlaczego tak się dzieje, czy Balijczycy nie lubią zwierząt? Otóż to zależy niestety od tego, czy pies jest rasowy czy zwykły kundel. Wg miejscowej religii, pies jest reinkarnacją bardzo złego człowieka w poprzednim życiu i dlatego musi ponieść karę w obecnym wcieleniu 😞 Wiem, brzmi strasznie, ale taka jest sytuacja. Skoro pies ma ponieść karę, to nie będzie dokarmiany lub leczony, stąd problemy skórne rozprzestrzeniają się bardzo szybko. Nikt też nie zadba o sterylizację lub kastrację psa - jak się rodzą szczeniaki, robi się z nimi to samo, co w głuchej wiosce (pozostawia się samym sobie, topi się lub podrzuca komuś do domu najlepiej kilka wiosek dalej). Takie psy najczęściej znajdują schronienie przy przydrożnych sklepach lub u ekspatów w domach. Tak, nie ma tu praktycznie żadnego "bule" - tak się nazywa białych, który by nie przygarnął psa lub kota, albo całej paczki zwierząt. Jeśli samochód potrącił psa - zły znak, najlepiej taki samochód od razu sprzedać. Niestety często sytuacja rasowych psów nie jest lepsza - ich się trzyma dla ozdoby domu....w klatce. Tak, w takiej klatce mniej więcej, jak się trzyma koguty albo króliki. Rasowy pies, to wyłącznie ozdoba i oznaka statusu, a widok Balijczyków, wyprowadzających psa na smyczy jest bardzo rzadką scenerią. Sytuacja kotów jest lepsza - one "są duchami". Ani dobrymi, ani złymi, nie duszami lecz duchami, więc do kotów nikt nic nie ma, często się je dokarmia, ale z kociętami postępuje się tak samo, jak z szczeniakami 😞
Czy coś się zmienia w tej materii? Oczywiście! Świadomość rośnie, jest sporo Organizacji, zajmujących się bezdomnymi zwierzętami, coraz więcej klinik weterynaryjnych i nieobojętnych darczyńców. Starsze osoby, jak Pani na zdjęciu, też zmieniają powoli podejście. Młodsze pokolenie Balijczyków, patrząc na działania obcokrajowców, coraz częściej zgłasza się o wolontariatu lub udziela pierwszej pomocy/dokarmia bezdomne zwierzęta. Są nawet całodobowe pogotowia, gdzie można skorzystać z konsultacji, szczepienia lub zgłosić zwierzaka, by został on zabrany do schroniska bądź lecznicy. Sama mam kota i już drugiego psa z ulicy, są to kochani przyjaciele, ale jednocześnie trzeba się liczyć z faktem, iż wwóz i wywóz zwierząt jest zabroniony. Zatem mając takiego czworonoga, trzeba się przygotować w pewnym czasie na rozstanie i zapewnić mu nowy dom. Są ludzie, którzy obchodzą prawo, jest to kosztowne, ale możliwe.
Palenie śmieci/wyrzucanie do rzek
To jest problem, który zaczyna być odczuwalny po kilku dniach pobytu na Bali. Człowiek obserwuje pobocza, zaczyna wyczuwać zapach dymu (zazwyczaj przed deszczem albo wieczorem). To są śmieci i miejscowi pozbywają się ich na dwa sposoby - wyrzucając do rzek lub paląc. Większość z nich uważa, że lepiej jest palić. Dlaczego tak się dzieje? Bo brak edukacji i pieniędzy + znowu miejscowe wierzenia. Wywóz śmieci kosztuje drogo, rolników często na to nie stać, nie mówiąc już o segregacji śmieci. Ze względu na to, że często są to ludzie bardzo słabo wyedukowani, większość z nich nie umie nawet czytać i pisać, nie wiedzą jak bardzo szkodliwe jest palenie śmieci dla ich zdrowia. Potrafią to robić pod nosem u małych dzieci, albo stać i gawędzić obok płonących plastików, części jakiegoś materaca, szyny, a nawet eternitu! Inni wyrzucają do rzek, bo wierzą, że rzeka wszystko zmyje "zmywa grzechy, więc śmieci też". Niektóre przepiękne miejsca, gdzie aż się prosi postawić latarnię i romantyczną ławeczkę są zawalone śmieciami pod górkę. Strasznie smutny widok, natomiast z perspektywy lat widzę, że to się zmienia! Pojawiają się firmy, które segregują i wywożą śmieci. Coraz więcej inicjatyw sprzątania terenów, rzek, plaż. Coraz więcej tabliczek informacyjnych z prośbą o niewyrzucanie śmieci. Nie mogę powiedzieć, że jest dobrze - nie, jest źle, ale zdecydowanie jest lepiej niż było np 5 lat temu.
Prawa kobiet
To jest temat, który nie dotyczy mnie bezpośrednio i nigdy nie odczułam na sobie jakiejkolwiek pogardy ze strony miejscowych mężczyzn. Natomiast jest to problem, który istnieje, jest mocno zakorzeniony w balijskim prawie i kulturze oraz dotyczy znajome i bardzo bliskie mi balijskie kobiety, a właściwie kobiety - żony Balijczyków. Otóż nie wiem czy jest sens się rozpisywać o przemocy, zdradach, manipulacjach i td. Powiem tylko tyle, że kobieta po rozwodzie nie ma prawa do dzieci. Żadnego! A teraz proszę sobie wyobrazić, co powinna znosić kobieta, na co godzić przez lata, jeśli już podejmie decyzję o rozwodzie i wie, że straci dziecko. Wydaje mi się, że są to rzeczy okrutne, bo perspektywa nie widzenia się z dzieckiem (tak np ma moja sąsiadka) do 18 roku życia jest przerażająca! Pomimo tego, po weselu, żona odchodzi do domu swojego męża, gdzie rządzi teściowa. Na Bali się mieszka dużymi rodzinami, tutaj nie ma apartamentowców, gdzie młoda rodzina kupuje mieszkanie lub stawia sobie dom na działce. Nie, kobieta zawsze idzie do domu swojego męża i do końca życia teściowej jest służącą. Trzeba tu też zaznaczyć, że błogosławieństwem jest urodzenie chłopca, gdyż dziedziczy wszystko i zostaje przy rodzicach. Jeśli małżeństwo ma 4 córki i 1 syna, to syn dostaje cały dorobek po rodzicach. Chłopiec po balijsku nazywa się "laki laki" - zapożyczenie z języka, który znamy i określenie mówi samo za siebie. Nawet nie po prostu laki, a podwójnie laki!
W momencie wyjścia za mąż, kobiecie jest odbierany dokument tożsamości, więc posługuje się ona jedynie aktem małżeństwa. Jeśli natomiast się rozwodzi, to jej dokumentem staje się dokument o rozwodzie 😞 Strasznie poniżające, ale takie jest prawo. Każda kobieta, czy to miejscowa Balijka, czy Indonezyjka (z sąsiedniej wyspy), czy cudzoziemka, wychodząc zamąż za Balijczyka zgadza się na takie warunki. Powinnam też powiedzieć, że rozwódka jest napiętnowana. Lepiej cierpieć w małżeństwie, a nawet się zgadzać na inne żony, niż mieć status rozwódki. "Co powiedzą inni" tutaj ma ogromne znaczenie! Bywa też tak, że pracuje tylko żona, a mąż zabiera wszystkie pieniądze, które często "spuszczane" są na hazard (walki kogutów) lub arak. Czy coś się zmienia w tej materii? Szczerze mówiąc nie widzę jakichś konkretnych ruchów oprócz cichych próśb o przelewanie części wynagrodzenia na osobne konto (część w gotówce, część na ukryte od męża konto kobiety, które może założyć wyłącznie za zgodą ojca, brata lub męża). Kobiety tutaj bardzo mocno trzymają się razem, tak samo jak mężczyźni spędzają czas głównie w męskim gronie, tak samo babeczki są nieomalże non stop ze sobą. Młode pokolenie jest bardziej "do przodu", noszą krótkie fryzury, palą papierosy, uprawiają seks przedmałżeński, pokazując w taki sposób swój sprzeciw. Słaby sposób, ale nie znaleźli póki co innego. Nie znam ani jednego ruchu feministycznego na Bali, oprócz inicjatyw "Kobiet z Zachodu", które starają się kształcić Balijki z podstawowych praw człowieka, lub pomagają im się ukryć z dziećmi w specjalnych schroniskach, zbierają koszty na utrzymanie i dalszą edukację dzieciaków.
Korki i nieprzystosowane do natężenia ruchu drogi
Po poprzednim problemie ten (ani żaden inny) nie brzmi tak strasznie. Mówiąc krótko korki tu są i nie znikną 🙂 Wynika to z geografii Bali, systemu nawadniania pól ryżowych Subak (który jest chroniony przez UNESCO) oraz zabudowań. Poszerzenie dróg jest praktycznie niemożliwe, zwłaszcza w miejscowościach najbardziej popularnych, jak Canggu czy Ubud. Między miastami są szerokie drogi i nawet autostrada, w planach jest też budowa kolei dookoła wyspy (myślę, że zważywszy na pojęcie czasu i profesjonalizmu o których mowa w kolejnym punkcie, poczekamy na to ze 100 lat :)), natomiast chcąc nie chcąc z korkami trzeba się liczyć. Ze względu na to, najbardziej popularnym środkiem transportu pozostaje skuter, a dzięki azjatyckiej kreatywności, można na nim przetransportować i szafę, i pralkę, i nawet 6 osobową rodzinę 🙂 Samochodów też jest coraz więcej, ludzie chętnie się przesiadają na nie w porze deszczowej, natomiast większość samochodów, która się pojawiła w ostatnich latach, to wynik wzbogacenia się miejscowych. Osoby posiadające duże ilości ziemi rolnej, często sprzedają je pod nowe wille i hotele. Najlepszym sposobem na pochwalenie się jest samochód, im większy tym lepszy. Zazwyczaj im mniejszy Balijczyk, tym większy samochód, ale ta zasada wydaje mi się działa na całym świecie 😉 I nie ważne, że nie umie jeździć, i nie ważne, że nie da się skręcić i nie ma gdzie zaparkować. Jest samochód - jest status.
Przepaść kulturowa
No i dotrwaliśmy do najciekawszego zagadnienia - szeroko pojęta przepaść kulturowa. Wszystko nas różni krótko mówiąc, od wyglądu, poprzez kulturę i religię, aż po preferencje smakowe czy pojęcie czasu. Z tym ostatnim jest największy problem, zwłaszcza jeśli ktoś próbuje robić jakiekolwiek interesy z miejscowymi. Wszystkie terminy wykonania zleceń trzeba mnożyć na 3. Minimum. Wynika to z ogromnej ilości ceremonii, świąt, słońca oraz "bycia tu i teraz". Ta ostatnia zasada też dotyczy często jakości 🙂 Ma działać tu i teraz, dom ma się nie zawalić teraz, a krzesło wytrzymać przez "dzisiaj". Jak jutro się rozwali, pomyślimy jutro, co z tym zrobić. Nie ważne, że trochę krzywo, nie ważne, że schody różnej wysokości, a danie z mięsem, zamiast bez mięsa - "its okey mister, no problem, ya!" 🙂 Część Balijczyków nauczyła się już kłamać, ale większość wciąż robi to bardzo uroczo, np zastanawiając się przez 30 sek z uśmiechem na twarzy jaką powiedzieć cenę za towar 🙂 Z matematyką również jest ogromny problem - 2+2 jest liczone na kalkulatorze, a jeśli chcesz doprowadzić Balijczyka do zawału, to daj mu na kasie większą kwotę tak, by wydał potrzebny papierek bez monet. Niestety sprawa przestaje być zabawna, jeśli się tyczy o załatwienie jakichkolwiek dokumentów lub sprowadzenia/zakupu towaru. Nie ma jak u nas, Allegro, Zallando, kurier ładnie wszystko przywiezie. Często tego typu strony są albo nie przetłumaczone w ogóle na angielski albo częściowo. Często towaru nie ma na stanie, ale brak info o tym to norma. Często kurier potrafi przywieźć towar na raty w nocy i w niedzielę. Często nie przywieźć w ogóle i nic nie zrobisz. Balijczycy mówią bardzo prostym angielskim, a obcokrajowcy niestety nie chcą się uczyć indonezyjskiego nie tylko języka, ale też obowiązujących zasad kultury osobistej. "Dzięki" temu wszyscy popełniamy nawzajem mnóstwo gaf, często się nie rozumiemy, nie wpuszczamy siebie nawzajem do swojego świata, a jedynym esperanto jest język złota. Są oczywiście wyjątki, jak zawsze i wszędzie! Są rodziny ekspatów i Balijczyków, którzy bardzo mocno ze sobą trzymają, ale nie czarujmy się - nigdy nie zrozumiemy siebie nawzajem do końca. Czy to jest dobre czy złe, ciężko powiedzieć. Moim zdaniem warto pozostawiać po sobie lekką tajemnicę, ale najważniejsze z uśmiechem i to akurat Balijczykom świetnie się udaje. Nawet jak Cię oszukują, to robią to z szerokim uśmiechem, wypełnieni pozytywną energią 🙂