Lombok. Jakarta. Nusa Penida, Lembongan i Ceningan.
- Balistka
- 28 cze 2021
- 7 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 14 maj 2024
Nie było mnie równiutko miesiąc, jestem pewna, że było to dla Was niezauważalne 😀 no ale postanowiłam, że pora powrzucać troszkę świeżych wiadomości, a działo się intensywnie w ostatnich kilku tygodniach. Zdążyłam trochę pozwiedzać najbliższe do Bali wyspy, a mianowicie Nusę Lembongan i Ceningan, Nusę Penidę oraz Lombok, a jeszcze wcześniej, jak już wiecie byłam w Dżakarcie na Jawie. Trochę tych wrażeń się nazbierało i chciałabym się z Wami podzielić swoimi obserwacjami, na wypadek, gdyby Bali było za mało 😉
Nie jestem ekspertem od tych miejsc, ani przewodnikiem turystycznym, z pewnością mnóstwo atrakcji zostało przeze mnie pominiętych lub "profesjonaliści" mogą się ze mną nie zgadzać, ale ja będę opisywać stricte moje emocje i wrażenia. Więc jeśli potrzebujecie konkretnych wskazówek a la "jak dojechać, gdzie spać, ceny trekkingów i wynajmu skutera", to znajdziecie tego mnóstwo w netach, ale nie w tym wpisie 😛

Nusa Lembongan i Ceningan
Są to dwie nieduże wysepki połączone między sobą fajnym żółtym mostem 🙂 w odległości ok 40min speed boatem od Bali. Klimat jest wspaniały, leniwy i bardzo wakacyjny. Nieduże miłe hoteliki przy plaży, proste urocze kafejki, spokojny ruch (głównie skutery i wszyscy jeżdżą bez kasków), piękne plaże z turkusową ciepłą wodą, dużo ciekawych miejsc do nurkowania i zero policji 🙂 ani jednego! Wszystkie konflikty rozwiązuje miejscowy banjar (czyli starosta). Miejscowa ludność utrzymuje się głównie z turystyki oraz hodowli wodorostów, które sprzedają do Japonii dla branży kosmetycznej. Wysepki moim zdaniem mają bardzo przyjemny hipisowski vibe i są idealną destynacją weekendowy wypad, by "zmienić obrazek", odsapnąć od balijskich korków i hałasu i po prostu pobyczeć na plaży od świtu do zmierzchu, tym bardziej że zachody słońca na Lembongan i Ceningan są spektakularne, zwłaszcza na tle ujeżdżających fale surferów i towarzyszących im delfinów.
Nusa Penida
Jest to dużo większa wyspa niż powyższe, położona ciutkę dalej od Lembongan i Ceningan. Do niedawna biznesy związane z turystyką były tam zabronione, więc wyspa dopiero stawia pierwsze kroki w kreowaniu oferty dla mas. Natomiast jeden temat jednak mają bardzo dobrze rozwinięty, mianowicie nurkowanie z mantami. U wybrzeży Penidy są tzw manta point i manta bay, gdzie można podziwiać 2-metrowe manty, ale też delfiny, żółwie i molę molę (specjalnie robiłam advance z nurkowania, by spotkać to niesamowite stworzenie, które popyla najczęściej na głębokości 30m). Penida od pierwszych minut zrobiła na mnie baaaardzo fajne wrażenie. Jest to Bali sprzed 30 lat, czułam się takim trochę odkrywcą, zjeżdżając wyspę. Drogi trzeba przyznać są całkiem fajne, a widoki zapierają dech w piersiach. Penida słynie z bardzo malowniczych i instagramowych plaż, a także jednej z najważniejszych balijskich świątyni położonych w ogromnej jasnini (z całą pewnością najmocniejsze energetyczne miejsce w którym dotychczas byłam!). Miejscowi są bardzo pozytywni i otwarci, to jest naród rybacki i pomimo, że w ostatnich czasach kwitł u nich biznes związany z hodowlą tych rze wodorostów, to od miejscowego kapitana się dowiedziałam, że coraz częściej i chętniej wracają do rybołówstwa. Powiedział też, że miejscowi nigdy nie zjedzą ryby, która leżała dłużej niż 2 dni - taką rybę sprzedają na Bali, bo cytuję "oni tam zjedzą wszystko". To nie było fajne 🙂
Jakarta
Najpierw myślałam, że powinnam napisać coś o Dżakarcie, potem jednak stwierdziłam, że nie byłoby to zbyt mądre, bo spędziłam tam za mało czasu, by się wypowiadać. Pojechałam tam bardziej z musu niż z chęci (miałam sprawę do załatwienia w polskim konsulacie), a na dodatek wszyscy mi odradzali Dżakartę, gdyż "jest straszna, głośna, zakurzona, zakorkowana, nic nie widać przez smog i td". A ja Wam powiem, że super mi się podobało! 😀 Może rzeczywiście, gdybym spędziła tam więcej czasu, to bym tradycyjnie ponarzekała 😉 ale come on, stolica to stolica! W Dżakarcie mieszka wg różnych statystyk od 19 do 32 MLN ludzi! To niemalże cała Polska! Jak miasto, w którym żyje tyle bimbalionów różnych kultur, charakterów, wyglądów i kulinarnych doświadczeń może być ble? Oczywiście jest zakorkowana, niektóre dzielnice są brudne, a ludzie mieszkają w slumpsach. Ale jest też piękna ultra nowoczesna część tego miasta, z wieżowcami, parkami, zielonymi alejkami, drogami z 5-pasami w jedną stronę, metrem i niesamowitym życiem kulturowym. Z pewnością Dżakarta ma swoją unikalna atmosferę, nie jest to bezduszne miasto. Mam wielki niedosyt i z pewnością wybiorę się tam jeszcze raz na dłużej. W ogóle cała Jawa jest tak różnorodna, ciekawa i niesamowita, że już powolutku robię rozeznanie i układam plan 😉
Lombok
To naprawdę spora wyspa, gdzie warto się wybrać minimum na tydzień, albo nawet dwa. Ja miałam trochę mniej czasu i zwiedziłam tylko południową część wyspy, która jest najbardziej rozwinięta i zbiera większość ochów i achów. Codziennie, będąc na Lombok myślałam, co Wam o nim napisać, bo mam tak mieszane uczucia, że szok. Rozumiem skąd to zafascynowanie wyspą - PRZYRODA jest bombastyczna! Naprawdę muszę przyznać, że widoki są powalające na kolana, piękne dzikie zielone wzgórza, absolutnie niesamowite plaże z białym miękkim piaskiem i wodą o wszystkich odcieniach turkusu, do tego nowiutkie szerokie drogi, gdzie godzinami lecisz i podziwiasz ten cały cud natury. Miałam wrażenie, że jadę nie przez wyspę, a przez park krajobrazowy, który nigdy się nie skończy, a za każdym zakrętem jest coraz ładniej i ładniej. Więc o co chodzi, dlaczego mieszane uczucia? Bo jest jeszcze druga strona... wiecie, ja wychodzę z założenia, że jak piękna by nie była przyroda, to ona już tak ma to do siebie, że wszędzie jest ładna 🙂 i Alpy w Szwajcarii, i pustynia w Dahabie, i wzgórza Nowej Zelandii, i plaże na Karaibach, a co dopiero nasze brzozy i dęby! 😉 więc owszem, przyroda na Lomboku sztos, 5+! ale nic poza tym... Wszystkiego, czego tam dotknął człowiek jest ohydne. I było ładnie ładnie, póki się nie wjechało do jakiejś wioski, gdzie każda wygląda tak samo jak inne - rozwalające się brudne domki (wiem, że na Lomboku mieszka się biednie, ale od razu przystopuję "usprawiedliwiaczy" - bieda nie oznacza życie w syfie. Można być ubogim, biednym, ale mieć czysty dom, zwłaszcza jak się jest muzułmaninem, gdzie jest to wpisane w kulturę i religię. Lombok jest muzułmański i meczety są czyste, ale cała reszta to straszny obrzydliwy syf. Tak obrzydliwy, że bałam się gdziekolwiek zjeść, czegokolwiek dotknąć, a mój syn błagał żebyśmy stąd już wyjechali i nie wierzył, że dorośli zrobili coś takiego), sterty plastikowych śmieci na poboczach, ludzie raczej wycofani, wychudzone chore psy, arbuzy, kukurydza i krowy. Droga na Lombok też nie należy do łatwych, jest 3 opcji: speed boatem, ale nagabywacze w porcie gotowi się pozabijać za klienta i każdy ciągnie w swoją stronę, strasznie nie fajne; samolotem - najbardziej komfortowa opcja, ale ten cały proces związany z lotniskiem, odprawami i td, no i opcja prom, którą wybraliśmy (jedyna, by przerzucić swój transport - samochód lub skutery), gdyż chcieliśmy być mobilni i mieć własne skutery na miejscu.
Ach, jeszcze prom - jest koszmar! Obrzydliwie brudny, zero wiatraków, wszyscy palą papierosy, rzucają pod siebie śmieci, plują, a w tzw VIP roomie zipie zagrzybiała klimatyzacja, ludzie siedzą na podłodze na materacach i w taki sposób podróż trwa od 4 do 7 godz! Teoretycznie powinna trwać 4godz, ale nigdy nie wiadomo kiedy prom wypłynie i jak długo będzie stał w porcie, zanim go wpuszczą (nas trzymali 2godz). I po takim czymś dopływasz w końcu i musisz zasuwać kolejne 1,5godz do cywilizacji, która się nazywa Kuta Lombok. A potem się dowiadujesz, że ta "cywilizacja" to 6 knajp na krzyż, gdzie i tak nie możesz wyluzować, bo jak sępy się zlatują dzieci i kobiety, sprzedające bransoletki i sarongi, stojąc nad tobą, krzycząc "sharing is caring", a ty masz wyrzuty sumienia, że w ogóle jesz. Zameldowaliśmy się w Novotelu, ze względu na to, że jest to znana sieć i ma pewne standardy (Lombok jest bardzo słabo rozwinięty, chociaż potencjał jest przeogromny!) oraz na uwaga JEDYNY na całej wyspie placyk zabaw dla dzieci. A teraz po raz kolejny uwaga - wszyscy, kto się wybiera do Novotelu z takich samych przyczyn, przenieście ten hotel na koniec waszej listy 🙂
Placyk zabaw jest, jak już pewnie domyśliliście, stary, brudny, rozwalony i td. Mój syn podszedł, popatrzył i powiedział "to nie powinno tak wyglądać, nie będę się tu bawić". I tu nie chodzi o to, że jest delikatny, ohoho, daleko mu do tego, bo brud i smród to jego najlepsi przyjaciele w zabawie, w błocie po kolano, z psami i kotami pod pachami, a najsmaczniejsze jedzenie to takie, co spadło na ziemię 😀 Po prostu dziecka nie oszukasz, ono wie, że plac zabaw może być prosty, ale ma być działający i w miarę czysty, że zabawki nie mogą być połamane i te na baterie - bez baterii. Żadne dziecko tam się nie bawiło. I tak postanowiliśmy się przenieść do innego, przypadkowo odkrytego hotelu, za to przy najpiękniejszej plaży ever, gdzie góry piasku i łagodne fale okazały się najlepszym placem zabaw. I co ciekawe, dzieci też było więcej. O Lomboku wyszło długo, bo wzbudził wiele sprzecznych emocji i choć z jednej strony wyspa ma ogromny potencjał i coraz więcej ludzi kupuje tam grunty pod inwestycje, państwo buduje drogi i planuje przekierować część turystów z Bali tam, a przyroda jest absolutnie niesamowita, to jak dla mnie ta wyspa nie ma duszy. Nie chodzi nawet o brud, Indonezja to głównie biedni nie wyedukowani ludzie, brudne wioski i niesamowita przyroda. Tylko nie poczułam tam żadnej wyjątkowości kulturowej, nie dojrzałam sztuki w niczym, co by stworzył człowiek (wiecie, można domek ulepić z gliny i pomalować w tradycyjny ornament lub nadać wiosce atmosfery za pomocą rękodzieła, bram, ogrodów lub czegokolwiek). Wiem, że jest tradycyjna wioska Sasak, do której nie trafiłam, ale z tego co się dowiedziałam, jest to bardziej atrakcja turystyczna niż miejsce, gdzie można obserwować autentyczną codzienną kulturę, jak na przykład na Bali. Podsumowując, bez względu na wszystko chciałabym wrócić na Lombok i zwiedzić jego inne części, z pewnością będę się przyglądać inwestycjom i rozwojowi wyspy, ale na chwilę obecną, jedyną magię tego miejsca tworzy przyroda.
W planach na ten rok, mam jeszcze Flores i Komodo, a jeśli się uda, to może i Jawę Wschodnią. Na liście są też oczywiście Borneo, Sumatra, Sumba i Papua ❤ ale zostawię je na kolejne lata. Indonezja jest przeniesamowita, różnorodna i absolutnie wyjątkowa! I choć chciałoby się kopsnąć gdzieś do Japonii na przykład lub Meksyku, to postanowiłam, że żadna ze mnie podróżniczka, póki nie zwiedzę porządnie kraj, z którym postanowiłam się związać na najbliższe lata 🙂 Tymczasem wróćmy w kolejnych postach do Bali, bo o tej perle w oceanie mam jeszcze wiele do opowiedzenia 😉 Buziaczki