Moja historia, część 3
- Balistka
- 3 gru 2020
- 7 minut(y) czytania
Każdy rok na Bali zupełnie się różnił od poprzedniego. I to wszystko, zwarzywszy na fakt, że zachody i wschody słońca są tutaj o tej samej godzinie przez cały rok, a temperatura wody i powietrza w ciągu roku zmienia się tylko o kilka stopni. Klasyczny dzień świstaka 🙂
„Co za horror, jaki sens tak żyć, nic się nie dzieje, nic się nie zmienia, po co to wszystko? przecież taka piękna złota jesień!” Tak. Dzień świstaka na Bali 🙂 Ale bądźmy szczerzy. Dla tych, którzy pracują w biurze, kto każdego dnia wstaje po zmroku, aby przygotować siebie (a czasem całą rodzinę) do pracy/szkoły, potem jedzie godzinę do pracy i z powrotem, w drodze do domu idzie do sklepu, w domu gotuje kolację, potem pewnie jakieś wino/piwo i Netflix, rzeczywiście bardzo różnorodnie 😉 Mało kto tak żyje, zwłaszcza w dużych miastach? Nawet ja, mając bardzo różnorodne życie (zwłaszcza, kiedy nie miałam jeszcze rodziny) odczuwałam, że żyję życiem Świstaka. A tu ocean blisko, nie trzeba kupować kurtki zimowej i mam mnóstwo wolnego czasu dla siebie i swoich projektów.

Podsumowując lata spędzone na Bali, nagle zdałam sobie sprawę z tego, że pomimo tego dnia świstaka, każdy rok na Bali był inny. Każdy był nasycony na swój sposób, każdy miał swoje własne cele i zadania i co najważniejsze czułam, że żyję i się rozwijam. Co ciekawe: kiedy się zwalniałam z pracy i szłam w nieznane, byłam przerażona. Bałam się, że to przerażenie będzie mnie prześladować na Bali, że zawładnie moim umysłem i stanie się przeszkodą w osiąganiu celów i dostrzeganiu możliwości. Ale po lądowaniu na wyspie to uczucie zniknęło. Czułam wolność. Wolność dodawała mi skrzydeł. Mogłabym być kimkolwiek zechcę. Nie bałam się. Każdego ranka budziłam się i cieszyłam, że to wszystko nie jest snem.
Pierwsze pół roku/rok, w zależności od tego, na jak długo starczy oszczędności był rokiem euforii i strachu. Z jednej strony przerażenie, co teraz? Czy odniosę sukces w nowym zajęciu, czy zacznę zarabiać, czy będę musiała wracać do Polski na stare ze świadomością, że się nie udało? Było kilka kryzysów i to jest normalne i tak mają wszyscy na początku. Ale z drugiej strony czujesz się dobrze. Uwolniłeś się. Jesteś szczęśliwy. Powie Ci to każdy, kto marzył się „uwolnić” i wreszcie się uwolnił!
Początek nowego życia
Budziłam się każdego ranka, wstawałam wcześnie - sama, bez budzika, chociaż byłam kliniczną sową. Spacerowałam, dbałam o zdrowie, dużo czytałam, dużo się uczyłam, w końcu nurkowałam przy rafie koralowej oglądając piękne kolorowe rybki, a nie muł i szczupaków. Rozkoszowałam się poczuciem nieskończonej wolności. Że należę tylko do siebie i sama o sobie decyduję - mogę zrobić wszystko, na co mam ochotę i kiedy tylko zechcę. Mogę rozwijać dowolne hobby i zainteresowania. Euforia wolności 🙂 To szczęście potęgowało się i dwoiło, ponieważ byliśmy we dwójkę z Piotrkiem, który przeżywał te same procesy, co ja - entuzjazm, pasję, strach i podekscytowanie. To jest ogromny dar przechodzić przez to wszystko wspólnie, dzielić się tym, jednoczyć się w tych doświadczeniach. Generalnie uważam, że wszystkie pary powinny przeżyć coś podobnego 🙂
Był to również czas odkrywania wyspy, fajnych przygód, nawiązywania nowych znajomości - poznawania różnych niesamowitych ludzi, gdzie każdy, tak jak i Ty, pożegnał swoją przeszłość i otworzył przed sobą nowe drzwi. To wszystko było tak niesamowite, że w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że w ciągu tych kilku miesięcy na Bali w moim życiu wydarzyło się dużo więcej ciekawych i ważnych rzeczy, niż przez ostatnie parę lat. Uczucie „dnia świstaka” pojawiło się dużo później, ale tylko dlatego, że sama tak chciałam, w pewnym momencie następuje przesycenie i chcesz się uziemić. Natomiast świadomość, że za rogiem zawsze dzieje się coś ciekawego bardzo inspiruje. Za to m.in też kocham Bali. Wychodząc codziennie z domu, nigdy nie wiesz, jaka przygoda Cię dzisiaj spotka. A prawdopodobieństwo, że wydarzy się coś fajnego lub że poznasz kogoś interesującego jest ultra wysoka - takiej koncentracji niesamowitych i ciekawych ludzi na m2 nie widziałam nigdzie na świecie 🙂 stąd uczucie, jakbyś był ciągle na jakimś wyjeździe integracyjnym lub urlopie 🙂 Bali jest bardzo zbliżone do mojego wyobrażenia o idealnym świecie i relacjach międzyludzkich.
Ale wróćmy do rzeczywistości. Teraz wg scenariusza powinni się pojawić krytycy: "no ok, euforia euforią, wszystko super, ale co robić, gdy skończą się pieniądze?". Wiecie, wciąż często się zastanawiam, dlaczego tak się dzieje, ale wszyscy ludzie, których znam, a wierzcie mi, jest ich sporo, jestem szalenie towarzyską osobą 🙂 nie mają problemów z pieniędzmi, a jeśli mają, to jest to jakaś chwilowa lekcja losu. Tak tak, kolejna specyfika Bali - jeśli człowiekowi zdarzył się jakiś fuck up lub seria fuck upów, to jest to pole do refleksji - co zrobiłem nie tak, co świat chce mi pokazać przez tę sytuację, czego nauczyć? Wiem, brzmi jak kosmos, długo się przyzwyczajałam do tych klimatów 🙂 ale trzeba przyznać, działa w 100%, wszystko się prostuje automagicznie i człowiek wraca do normy, a często zyskuje nawet więcej. Oczywiście każdy ma swoją historię, indywidualne umiejętności, jakieś zaplecze finansowe bądź żyje z dnia na dzień. Każdy ma inną zasobność portfela, poziom życia - dla jednych coś jest luksusem, a dla innych to samo normą, niektórzy stracili tu wszystko i pozbierali się od zera. Bali w szczególny sposób nakierowuje, dokąd iść, co robić, podsyła odpowiednich ludzi w odpowiednich momentach (i tu muszę powiedzieć, bo to szalenie ważne - ludzie na Bali są zupełnie inni - otwarci, życzliwi, gotowi do pomocy i dotyczy to zarówno miejscowych, jak i ekspatów. Nie mówię, że w Polsce lub innych krajach nie ma fajnych ludzi, są! Mówię o czymś innym, panuje tu taka wszechobecna atmosfera serdeczności i otwartości, trochę jak w sekcie, hehe, albo w bardzo zgranej paczce ludzi. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, trzeba przyjechać i poczuć :)). Oczywiście są chwile zwątpienia, kiedy nie ma stabilnych zarobków (prędzej czy później się ustabilizują), ale w miarę ogarnięty człowiek sobie poradzi, no i przynajmniej czujesz prawdziwy smak życia! Czasem gorzki, czasem słodki, ale go czujesz! Nie ma już tej mdłej codziennej papki.
Początek głębszych refleksji
Na Bali po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać nad tym, co jest naprawdę ważne w życiu. Dla mnie osobiście jest to być i mieszkać z moją rodziną w ciepłym kraju, nie myśleć o wiosennej brei lub zmianie opon na zimówki; witać wschody i zachody słońca nad oceanem, a nie na ścianach biurowca; próbować swoich sił w różnych dziedzinach, poznawać siebie w różnych obszarach i sytuacjach, realizować swój potencjał; być otoczonym przyrodą i życzliwymi otwartymi ludźmi bez uprzedzeń; być pomocną dla świata i uczynić go ciut lepszym; no i domek w lesie oczywiście 😉
Uwielbiam ten proces i dreszczyk emocji, kiedy odkrywam i uczę się siebie na nowo. Teraz myślę, że jest to główny wyznacznik sukcesu Downshiftingu. Czy jesteś gotowy, aby się zanurzyć wgłąb siebie? Czy jesteś gotowy, aby spróbować jeszcze raz? Czy jesteś gotowy się nie poddawać, gdy wydaje się, że już wszystkiego spróbowałeś? Jeśli tak, to są szanse, że odnajdziesz siebie prawdziwego i to jest piękne 🙂
Kiedy opowiadam swoją historię o tym, jak od kilku lat zajmuje się raz tym, raz innym - mając przy tym dobre CV i możliwość szybkiego znalezienia pracy (nawet po kilku latach mieszkania na Bali, rekruterzy nadal mnie znajdowali i pytali, czy planuję powrót, ponieważ mają dla mnie ofertę pracy, aż w końcu wykasowałam profil na LinkedIn) - większość ludzi nie rozumie: po co te wszystkie próby i poszukiwania przez tyle lat nie wiadomo po co? Niedawno nawet przyjaciółka powiedziała, że się o mnie martwi, że non stop generuję jakieś nowe pomysły 🙂 Nie dziwie się, żyjemy i dorastaliśmy w otoczeniu ludzi, którzy przez całe życie wykonują jeden max dwa zawody, a strata pracy wiąże się ze stresem porównywalnym nieomalże do straty bliskiej osoby. Natomiast ja wiem po co to robię i najważniejsze w tym wszystkim to zaufanie do siebie. Po prostu nie wyobrażam sobie powrotu do formatu sprzed lat. Chcę sama decydować z kim pracuję, nad jakim projektem pracuję, czuć swobodę i dawać tę swobodę w zespole innym, wiedząc że wspólnie tworzymy wspaniały produkt. Chcę mieć kontakt z ludźmi, które nadają na podobnej fali. Chcę tworzyć, dostrzegając możliwości zmieniających się tendencji, wykorzystywać potencjał nowych technologii. Nie biorę zleceń, sprzecznych z moim systemem wartości. Nie współpracuję z ludźmi, którzy nie szanują innych lub dzielą świat na gorszych/lepszych. Nie reklamuję niczego wyłącznie dla pieniędzy. To jest coś, do czego zawsze dążyłam. Zaczęłam szanować swój czas i wiedzę, poprzez miłość do siebie i innych, dlatego jeśli coś robię, za coś się biorę, to niesie to w sobie ogromną wartość i głęboki sens, coś dużo ponad po prostu usługę czy produkt. Staram się, by cokolwiek, czego dotknę, w co włożę część siebie robiło ten świat ciut lepszym i przyjemniejszym miejscem 🙂 I wiecie, doświadczenie pokazuje, że człowiek, który wykonuję pracę od serca, nigdy bez niej nie zostanie, pomijając już jej wartość, która jest ceniona dużo wyżej 😉
Ta świadomość bardzo napędza, by iść do przodu i wierzyć, że wszystko się uda. I się udaje, a przy okazji niesamowicie się bawię 🙂 Poza tym bardzo ciekawie jest dowiadywać się „jaki potencjał się w mnie kryje, na co mnie stać? Co umiem robić fajnie, co mi wychodzi? Jakie mam talenty? Do czego mnie ciągnie, w czym czuję się swobodnie i pewna siebie? Za co inni gotowi są mi zapłacić? Gdzie są granice moich możliwości i jak bardzo różnorodna jestem?” Uważam, że to jest wręcz istota naszego życia - poznanie siebie i swoich możliwości.
Bałam się na początku, że robimy coś szalonego, gdyż w naszym otoczeniu w ogóle nie było ludzi z podobnym doświadczeniem. Jak próbowaliśmy z kimkolwiek porozmawiać o naszym pomyśle na życie, to się spotykaliśmy zazwyczaj z wyraźnym milczeniem, szeroko otwartymi oczami lub szczęką przebijającą 8 pięter w dół, a czasami nawet z bezpośrednim „jesteście nienormalni i nieodpowiedzialni, macie dziecko!” 🙂 Całe szczęście, wszystkie strachy się rozwiały, kiedy zobaczyliśmy, jak dużo ludzi z całego świata mieszka w podobny sposób. Że taka forma życia odsłania ogromne możliwości do rozwoju zarówno własnego, tak i biznesowego. Kiedy praktycznie co druga osoba, to chodząca inspiracja - większość ludzi, którzy wybrali taki styl życia to przedsiębiorcy lub start upowcy, więc sposób myślenia jest zupełnie inny. Oczywiście, pełno tu jest też freaków i ludzi „z innych wymiarów”, ale nawet oni jakoś sobie radzą 🙂 Światem niestety wciąż rządzą stereotypy, ale na szczęście to się zmienia. W niektórych krajach szybciej, w niektórych wolniej, ale absolutnie oczywiste jest to, że ludzie się zmieniają, świadomość się zmienia, pojawia się coraz więcej możliwości, zawodów, a nowe technologie nam to wszystko ułatwiają. Zwłaszcza po ostatnim roku, kiedy musieliśmy całkowicie przejść na zdalną komunikację, pracę, edukację, świadczenie usług. Ja dostrzegam w tym ogromny potencjał do rozwoju i zmiany jakości życia na dużo przyjemniejsze i bardziej wygodne. Czy jest coś piękniejszego od życia na łonie natury, będąc wyedukowanym finansowo człowiekiem, pracującym zdalnie, decydującym o swoim życiu i poznającym ogrom swoich możliwości? 🙂 No nie wiem, najwyżej truskawki ze śmietaną i cukrem oraz uśmiech bobaska 😉
Jeśli dotrwałeś do końca, to jesteś wielki i spotka Cię dziś coś wyjątkowo dobrego 😀