top of page

Trochę o Bali i po co to wszystko?

Bali formatu z 2011 roku - czyli kiedy odwiedziłam go po raz pierwszy - było zupełnie inne niż teraz. Wciąż trudno mi uwierzyć w skok, jaki wyspa dokonała w tak krótkim czasie.

Dużo słyszałam wtedy o Ubud jako o wiosce artystów, przyjechałam (nawet się nie zorientowałam, że już jestem w Ubud, bo się niczym nie różniło od wiosek, które mijałam). Parę miejscowych warungów, jedna kawiarnia, jedno muzeum i kilka sklepów z pamiątkami, kompletny brak infrastruktury hotelowej


Teraz mieszczą się tu najlepsze luksusowe hotele z zapierającymi dech widokami i basenami infinity w dżunglach, najlepsze na świecie szkoły jogi, międzynarodowe festiwale, niesamowicie piękne knajpy i kawiarnie, ogromna ilość różnych pracowni i odbywających się w nich warsztatów, galerie i muzea, codziennie wydarzenia kulturalne. Ubud ma bardzo fajne flow i energię, czuje się tutaj jakiś niesamowity kontakt z ziemią, będę jeszcze o tym pisać 😉.



A Canggu kiedyś - 2 knajpy na krzyż, puste drogi, tanie hostele i wszędzie pola ryżowe. Teraz wszystkie te ulice to jedna lepsza od drugiej fancy miejscówka (dla mnie kulinarny raj na Ziemi), wypełnione ludźmi z laptopami z całego świata, kilkugodzinne korki, a współczesna architektura i design, wyznaczyły nawet nowy kierunek we wnętrzach „canggu style”, który muszę przyznać bardzo mi się podoba! Kiedyś była to miejscowość, odwiedzana głownie przez australijskich surferów, teraz jest to mekka i główne centrum osiedlenia się blogerów i vlogerów (całe szczęście australijscy serferzy wciąż są ;)). Czasem wchodząc do knajpy, zajmuję chwilę połapanie się, że jesteś po prostu wśród ekspatów, bo pierwsza myśl „kręcą tu jakiś teledysk, skąd tyle pięknych stylowych ludzi?”.


Bukit w 2011 roku - miejscowi leniwie prowadzący swoje bambusowe warungi, gdzie dokąd nie popatrzysz widzisz nieskończenie niebieski ocean, jasny gruboziarnisty piasek, gdzie skały są tak zielone, że nie wiadomo, co jest bardziej jaskrawe - ocean czy ta zieleń. Bukit był wtedy bardzo dziki i pusty. I zakochałam się w nim za to, że można było leniwie jeździć na rowerze, a poza Tobą na drodze nie ma żadnego innego transportu i tylko raz na jakiś czas przejeżdża skuter. Dla mojej głowy, która ciągle mieliła miliony myśli i pomysłów, było to miejsce gdzie mogłam zwolnić i się wyciszyć. Pomimo tego, że teraz Bukit to zupełnie inne miejsce, wciąż tam lubię wracać i się gapić w horyzont 🙂


A Kintamani i okolice górskie, za każdym razem jadąc tam czuje się, jakbym wracała do domu z dzieciństwa, do babci. Chłodniejsza temperatura przywołuje wspomnienia o jesieni, gdzieś śpiewają koguty, biegają bezpańskie psy i koty, które chce się złapać i tulić aż do jutra, wszędzie kapusta i kukurydza, dojrzewające późne pomidory i zapach palących się liści. Jeśli trafi się na mżawkę, to już w ogóle, praktycznie widzę jak na obrazku siebie opatuloną w kołdrę na ulubionym fotelu, babcia smaży na kuchni ziemniaki, a jeśli to niedziela, piecze struclę z wiśnią, kropelki spływają po szybie kasku, jak po szybie okna domu… życie jest bardzo proste, powolne. Właściwie Kitnamani zmieniło się najmniej, powstało trochę kawiarni z absolutnie odjazdowym widokiem na wulkany i jezioro, z czego się ogromnie cieszę, bo wcześniej nie było tam dosłownie niczego.


Ogarnia mnie wzruszenie. Kocham tę wyspę


Wiecie, pisze teraz o tym i się wzruszam 🙂 Po raz kolejny uświadamiam sobie, jak bardzo kocham tę wyspę, jak cenna jest dla mnie i jak piękna. Mogłabym opowiadać o Bali godzinami, dniami, ukazując bardzo ważne drobiazgi, które budują cały klimat. Zdjęcia tego nie oddają, wideo też tego nie oddają, ale może przez teksty pobudzę przynajmniej trochę Waszą wyobraźnię 🙂

No ale wróćmy, tak, Bali bardzo się zmieniło. Przez pierwsze kilka lat zmiany te były naturalne, a nawet przyjemne - nowe ładne miejsca, łatwiej było znaleźć dobre latte, jakościowego burgera lub w ogóle coś w miarę jadalnego z zachodniej kultury 🙂 Internet stał się szybszy i nie musiałam już czekać 24 godziny, aż mi się ściągnie film. Natomiast każde udogodnienie ma swoją cenę, czyli: korki, autobusy z turystami z Chin, śmieci na plażach i drogach, coraz częściej można było już spotkać chciwych miejscowych, którzy próbują oszukać, kasowanie pieniędzy za wstęp do byle atrakcji przyrodniczej. No i oczywiście niekończąca się sprzedaż ziemi pod nowe wille, domy, hotele, w wyniku czego po zielone widoki, trzeba było już wyjechać poza miejscowość lub skręcić w boczną wąską uliczkę. W skali globalnej to nie są tylko problemy Bali, są to problemy każdej wyspy, która się staje popularna.


Nie chodzi o to, czy Bali jest fajne, czy do bani (chociaż niektórzy lubią używać takich skrajnych zwrotów, co muszę przyznać mnie strasznie irytuje, bo świadczy tylko o tym, że człowiek absolutnie nie poznał tej wyspy). Jestem pewna, że wiele osób, które przyjechało po 2015 roku, odnajduje się na Bali świetnie i widzi wyspę jak fajne, modne, hipsterskie miejsce. Te wszystkie Insta-knajpki, ciekawi ludzie, milion wydarzeń i wieczne słońce. Na tym nowym Bali wszystkim „nowym” jest fajnie i komfortowo. Tak fajnie, jak było mi, kiedy po raz pierwszy tu przyjechałam i jak jest w ciągu ostatniego roku 😉 Było by dziwnie, gdyby cały świat w ciągu ostatniej dekady się zmienił, a Bali pozostało autentyczne - to nie możliwe, obsługując 4 miliony turystów rocznie, chociaż jestem zdumiona, jak bardzo miejscowi wciąż chronią i dbają o swoją religię i tradycje.


Bali jest i zostanie bez wątpienia na zawsze moją miłością. Ta magiczna i cudowna wyspa, która bardzo często odrzuca obcych, przyjęła mnie - choć nie bez wyzwań i egzaminów na siłę charakteru - zahartowała i nauczyła wielu rzeczy. Jestem za to niezmiernie wdzięczna i rozumiem, że bardzo możliwe, iż właśnie lata, spędzone na Bali w perspektywie całego życia okażą się najbardziej wyjątkowymi i barwnymi. Jednocześnie nie wiem, na jak długo tu zostanę. Raz na jakiś czas spotykam ludzi, którzy mówią, że Bali dla nich się wyczerpało i czas zmienić miejsce, a czasem wręcz odwrotnie spotykam ludzi, którzy mieszkają tu już ponad 20 lat lub przeprowadzają się całymi rodzinami, ściągając nawet dziadków, wiążąc się z wyspą do końca. Jedno na pewno jest dla mnie jasne. Na chwilę obecną jest to najlepsze miejsce dla mnie, mojej rodziny, a zwłaszcza dziecka. Chcę tu zostać tak długo, jak będę czuła taką potrzebę i póki tu jestem, chcę dzielić się w Wami całą wiedzą, którą zgromadziłam o wyspie na różnych etapach mojego życia. I będąc samotnie podróżującą dziewczyną, i będąc w parze na freelance, i będąc kobietą, przechodzącą na Bali ciążę, jak również w roli rodzica i przedsiębiorcy. Te wszystkie role, to są różne doświadczenia, różne potrzeby, różne wymagania, rozrywki i strefy zainteresowań. I to jest mega, że w zależności od etapu na którym jesteś, możesz zapytać dokładnie o to, co Cię aktualnie interesuje.


Zawsze możesz ze mną porozmawiać


Od razu chcę Was uprzedzić, jeśli opowiadam o czymś, to mówię tak, jak jest (tak, jak ja to widzę). I o pozytywach, i o negatywach, o jasnych i ciemnych stronach, gdyż uważam, że ukrywanie nieprzyjemnych i niefajnych rzeczy jest bardzo nie fair. Także miejcie świadomość, że pewne rzeczy was zszokują, zaskoczą, niektóre zdjęcia nie będą takie ładne jak to 😛 Chciałabym, żebyś jak już postanowisz jechać na Bali i zanim sprzedasz swój majątek i ściągniesz tu rodzinę wiedział, w co się pakujesz 🙂 Pewnie zaraz połowa z Was zrobiła duże oczy. Spokojnie 🙂 Po prostu wiem, że w modzie jest pozycjonowanie Bali jako rajskiej wyspy, na lotnisku Balijskie dziewice obsypują Cię kwiatami, po czym wskakujesz na latający dywan, który zabiera Cię do domku na balach stojącym w lazurowym morzu (tak przezroczystym, że nawet szkoda tam robić siku), wieczorem widzisz niebo usypane gwiazdami, jak ze zdjęć NASA, a z prysznica leci woda kokosowa. Nie, przykro mi, jest ciut inaczej 😉 Słuchajcie, chciałabym po prostu, żebyście uniknęli szoku, związanego z pewnymi rzeczami, o których nikt nie mówi, albo żebyście przynajmniej wiedzieli, dlaczego tak się dzieje i jak Balijczycy próbują rozwiązywać niektóre problemy. Uwierzcie, komfort jest dla mnie bardzo ważny i gdyby Bali nie spełniało moich oczekiwań, dawno bym już była gdzie indziej. Na chwilę obecną wszystko mi tutaj nawet bardziej niż odpowiada, a znajomi, którzy zwiedzili 2 razy więcej świata niż ja (a u mnie ponad 30 krajów) twierdzą, że Bali jest najlepszym miejscem do życia na Ziemi. Także uśmiech powoli wraca, napięcie w karku znika, prawie doświadczyłeś na odległość masażu balijskiego 😉


Zatem jeśli temat choć trochę Cię interesuje, to śledź tę stronkę, zadawaj pytania, zaprzyjaźnijmy się i stwórzmy tutaj fajną społeczność Balilovers (żeby jak Polak spotka Polaka na Bali, to nie odwracał wzroku, jak to często bywa za granicą, a na odwrót zagadał, uśmiechnął się i wymienił kontaktami). Spróbujmy razem stworzyć tu przyjazne miejsce, oparte na szacunku i uprzejmości. Może jestem szalona, ale w ogóle nie wiem, kto i co pisze o Bali i jak należy to robić, żeby się sprzedawało, nie interesuje mnie ta forma - jestem za autentycznością. Jak wspominałam w drugiej części mojej historii, zależy mi na zrobieniu tego świata ciut lepszym miejscem i chciałabym, by ta platforma była takim miejscem. Nie jestem pisarką ani copywriterką, ale mam sporo do powiedzenia, więc będę tu z Wami się dzielić najlepiej jak potrafię swoją wiedzą, emocjami i punktem widzenia. Wierzę w moc zespołową, wierzę w dobro ludzi i bardzo bym chciała, by to miejsce sprawiło (bez względu na to czy się interesujesz Bali czy innym krajem), że jak wyjedziesz, to będziesz inaczej patrzeć na pewne rzeczy, dostrzegając drobne detale, ważne szczegóły. Będziesz wiedział, jak się przygotować, czego szukać, jakie pytania zadawać. Będziesz rozumieć dużo lepiej to, co się dzieje wokół i dzięki temu wszystkiemu uda Ci się przeżyć niesamowitą przygodę! Czy to urlop, czy przeprowadzka czy co-living i co-working, bez znaczenia! Jeśli czujesz, że nadajemy na tej samej fali i rezonuje z Tobą to, co mówię, to bardzo się cieszę, że tu jesteś! Obiecuję, że kolejne wpisy nie będą już takie długaśne 🙂 Będzie mi miło, jeśli w komentarzu napiszesz coś o sobie, byśmy się poznali, czy byłeś lub planujesz wyjazd na Bali, na jakim etapie planowania wyjazdu jesteś, albo po prostu co u Ciebie słychać 🙂 Stwórzmy razem tu fajną społeczność! Nie chcę, by to miejsce było jednym z miliona bezdusznych portali informacyjnych, łańmy/łamijmy stereotypy! 😀 (jak prawidłowo powiedzieć od słowa „łamać”?) Buziaczki!


 

bottom of page