top of page

Yogyakarta. W poszukiwaniu sztuki

Zaktualizowano: 17 maj 2024

Odkładałam wyjazd do Yogyakarty od dłuższego czasu, nie miałam za bardzo natchnienia i wiary w to miejsce. Jakże myliłam się! Chciałabym od razu podziękować Soni (@marywplecaku) i Emilce (@emiwdrodze) za namówienie mnie, by się tam w końcu kopsnąć, za wszystkie wskazówki, tipy i przydatne kontakty ❤ Moim głównym celem nie było jednak zwiedzanie miasta i okolic, tylko duże wydarzenie artystyczne Artjok. Ale zacznijmy od początku 🙂


Yogyakarta (powszechnie nazywana Yogya) znajduje się na sąsiedniej wyspie Jawie. Uznawana jest za artystyczną i kulturową stolicę Indonezji. Mieści się tam wiele galerii sztuki i jedna z najważniejszych uczelni artystycznych. Miasteczko jest niewielkie, z pokolonialną architekturą, przypominające trochę George Town w Malezji ze względu na street art (IMO Geordge Town jest dużo bardziej zadbanym i rozwiniętym miastem) i słynie przede wszystkim z największej na świecie świątyni buddyjskiej Borobudur, która przyciąga co roku setki tysięcy turystów z całego świata. Poza tym jest to Azja w "pełnej krasie", Azja, od której mieszkając na Bali już jestem odzwyczajona, za którą nie za bardzo przepadam i która pierwszego dnia wybuchła mi w twarz 🙂



Wyjeżdżając do Yogya miałam kilka celów:

  1. zmienić na jakiś czas otoczenie i doczytać zaczęte książki,

  2. zainspirować się zawodowo i odzyskać wiarę w indonezyjskich artystów (niżej rozwinę),

  3. odpocząć, odetchnąć i jeść dużo smacznego jedzenia 🙂


Cóż to za miasto, co za przygoda!


Nowe lotnisko i nowoczesna koleja bardzo podniosły mnie na duchu, ale kiedy dotarłam do celu, poczułam się absolutnie zawiedziona. Miasto tłoczne, głośne, zakurzone i szybko się okazało, że hotele w rzeczywistości wyglądają dużo gorzej niż na obrazkach, a miejsc, gdzie można fajnie zjeść praktycznie nie ma. Zaznaczę od razu, że pisze wyłącznie z własnego punktu widzenia i musicie rozumieć, że etap hosteli, namiotów, jedzenia na straganach istniał już w moim życiu, był piękny i bardzo szczęśliwy, ale jest w przeszłości 🙂 Teraz cenię sobie wygodę, a czystość, gorąca woda, dobra kawa i jedzenie to podstawowe składowe wyjazdu, który mogę zaliczyć do udanych. Naturalnie więc cel numer 3 pozostał nieosiągalny. Załamałam się lekko, ale stwierdziłam, że przede mną jeszcze 5 dni pobytu i z takim nastawieniem może on przerodzić się w koszmar, dlatego postanowiłam otworzyć się na los, być wdzięczną i odważną. No i magia się zadziała 🙂


Ten post chyba będzie bardziej o mojej przygodzie niż o mieście... o atrakcjach możecie poczytać gdzie indziej, np na blogu Emi 😉 Otóż wdech wydech, podążam za głosem serca i zobaczymy, gdzie mnie doprowadzą nogi. A nogi doprowadziły do drzwi obok, przy hotelu, gdzie się zatrzymałam - wiadomo, najciemniej pod latarnią 😉 Moją uwagę przyciągnął jeden lokal - nie to sklep, nie to knajpka, nie to mieszkanie. Okazało się wszystkim naraz 🙂 Piękna młoda Indonezyjka na wejściu na pytanie "co to jest?" od razu opowiedziała swoją historię. Kilka lat temu, kiedy podróżowała z chłopakiem po kraju, zepsuł im się camper właśnie w Yogya. Usterki były tak poważne i kosztowne, że wymagały długiej żmudnej naprawy, a oni nowego lokum. Znaleźli to miejsce, urządzili w nim dom, z czasem się rozstali, a dziewczyna i jej mama przekształciły wspólnie tę przestrzeń w unikatowe miejsce do życia i samorealizacji. Ona sprzedaje zioła, produkty zero waste, materiały edukacyjne o zrównoważonym życiu, a jej mama gotuje przepyszne kolacje dla nieznajomych. Nie reklamują się w żaden sposób, a dwa razy w tygodniu, dla takich właśnie "zaciekawionych ludzi z ulicy" organizują wspólną kolację. Nie wiesz kto będzie i jakich potraw skosztujesz, czyli coś idealnie dla mnie 🙂 Oczywiście weszłam w to! Na skromnej mikro kuchni, przy malutkim stole, pomieściło się nas 8 osób z Holandii, Danii, Indonezji, Stanów i Nowej Zelandii. Było tak smacznie, rodzinnie, śmiesznie i przytulnie, że dopiero po 6 godz się zorientowaliśmy, że jest grubo po północy. Iście wigilijny klimat, absolutnie niezapomniane i wspaniałe przeżycie, więc miejsce numer 1 na mojej liście do odwiedzenia to - Bhumi Bhuvana (ig @bhumibhuvana_jogja) prowadzone przez Bhuki Prima Putri (ig @hilisticbukhi) ❤


Następnego dnia wybrałam się na Artjog . Jest to wydarzenie, które odbywa się raz w roku i zrzesza artystów z całej Indonezji. Multum wystaw i eventów, pokazów i performansów i przede wszystkim sztuka współczesna, której tak bardzo brakuje mi na Bali. Bali słynie ze wspaniałych artystów - przede wszystkim malarzy i rzeźbiarzy, ale większość z nich zajmuje się sztuką tradycyjną. Istnieje też mass market, ale nie biorę tego pod uwagę, gdyż jest to totalne dno bez duszy. Jest kilka galerii, które organizują wystawy współczesnych malarzy, ale wciąż tego za mało, a poziom prac pod kątem warsztatu jest bardzo niski. Byłam rozczarowana i zawiedziona, nie sądziłam, że znajdę w Indonezji ciekawe prace. Wizyta w Yogya zmieniła wszystko! Jestem zachwycona!!! Absolutnie zachwycona odwagą, ilością, umiejętnościami, aktywnością artystów - jedno wielkie WOW!


Wymienię poniżej kilka galerii, które warto obserwować i odwiedzić, jeśli temat jest dla Was bliski i ciekawy. Oczywiście jest ich o wiele wiele więcej, ale wymieniam te, które moim zdaniem są najciekawsze i najważniejsze:


  • Jogja National Museum

  • Sangkring art space

  • Tirtodipuran link

  • Affandi Museum

  • Srisasanti Gallery

  • RuangDalam Art House


Szczególną uwagę chciałabym poświęcić poniższym miejscom, ponieważ są to oddolne inicjatywy, które powstały tylko i wyłącznie bazując na chęciach i środkach miejscowych artystów i działaczy kultury. Niestety rząd indonezyjski w żaden sposób nie wspiera sztukę współczesną, a wręcz utrudnia artystom promocję zagraniczną i lokalną. Przegadałam wiele godzin z aktywistami i twórcami na ten temat i jest to strasznie smutna i beznadziejna sytuacja. Wyobraźcie sobie, że w kraju, liczącym 240 mln ludzi nie ma ani jednego państwowego muzeum sztuki współczesnej 🙁


  • Kiniko Art - centrum rozwoju i kształcenia uzdolnionych artystycznie dzieciaków z ubogich rodzin, miejsce spotkań i pracownie artystyczne, galeria sztuki i piękny park w jednym. Ojcem założycielem tej przepięknej przestrzeni (bardzo przykuły moją uwagę również budynki i zagospodarowanie terenu - zaprojektowane od zera) jest lokalny, uznany na świecie artysta Jumaldi Alfi, który dzięki swoim wpływom i wysokim cenom prac, zafundował powstanie tego miejsca i stworzył przyjazną przestrzeń dla twórców z różnych dziedzin i społeczności.

  • Survive garage - dużo mniejsze niż Kiniko, ale jedno z pierwszych przestrzeni, które powstało z inicjatywy grupy miejscowych, mniej znanych artystów po to, by mieć miejsce do prezentacji swoich prac. W ciągu ostatnich lat, społeczność urosła do rangi centrum kształcenia, przyjmującego studentów i artystów z zagranicy. Swoje prace może prezentować tam każdy chętny nie tylko na płótnie, ale również wykorzystując ściany budynków (jest już kilka lokacji). Co miesiąc murale są zamalowywane i powstają nowe.

  • Sakato Art Community - jest to aktywnie działająca społeczność aktywistów i artystów, która organizuje wystawy, eventy tematyczne, dyskusje i porusza wiele problemów, związanych z sytuacją młodego pokolenia, pragnącego tworzyć i wyrażać się poza schematem w konserwatywnym muzułmańskim otoczeniu. Warto śledzić ich IG, by być na bieżąco.

  • Viva Cafe - knajpa (bardzo popularna wśród zachodnich turystów), piekarnia oraz biuro podróży. Organizują oni wycieczki rowerowe, street artowe oraz wystawy. Nie planowałam ,ale wiecie, że nieplanowane jest najciekawsze i stwierdziłam, że skorzystam z oferty, odświeżę swoje umiejętności pracy ze sprayem i wybiorę się na warsztat graffiti 🙂 Tam się zaczęła kolejna przygoda!


Anagard - artysta ukrywający swoją twarz


Artysta, którego chcę Wam przedstawić używa pseudonimu Anagard. Jego prace na mieście najbardziej przykuwały moją uwagę. Idąc na warsztat nie wiedziałam do kogo trafię i trafiłam właśnie do niego! Warsztat odbywał się w jego pracowni, mogłam dotknąć i obserwować krok po kroku powstanie szablonu i przeniesienie go na ścianę. Stworzyłam oczywiście własny, inspirując się pracami ukraińskiej malarki Marii Prymachenko. Kiedy wpadłam do pracowni, spytał mnie skąd jestem? - z Polski. Skąd z Polski ?- Wrocław, Warszawa... A skąd z Warszawy? - Praga Południe, Wiatrak (w rozmowie z Indonezyjczykami kończy się zazwyczaj na pytaniu o kraj, a ten mnie pyta o dzielnię w Wawie, że co?!), na co słyszę - ooo malowałem tam! I na Praga Północ też i na Mokotowie, a jeszcze w Gdyni i w ogóle, masz dla mnie pierogi? Say whaaaat?! 😃 Okazało się, że Anagar jest znanym artystą nie tylko w Indonezji, nie tylko w Azji (dwukrotnie zdobył główną nagrodę Artysta roku w Singapurze), ale też w Europie. Jego prace można znaleźć w Polsce, Litwie, Niemczech, Francji, Hiszpanii i td. Ukrywa publicznie swoją twarz, bo jest ścigany przez rząd za odważne myślenie i poglądy (na temat covid, przestępstw policji i polityków, klasizmu i td), co wyraża w swoich muralach. Mój człowiek, więc wiadomo było, że na warsztacie się nie skończy 🙂 Przez kolejne kilka dni zapoznał mnie z głównymi działaczami kultury w Yogyakarcie, pokazał niesamowite miejsca, przedstawił artystów, fotografów, działaczy LGBT, sprawił, że ten wyjazd stał się niesamowicie nasycony, a cel numer 1 i 2 zostały osiągnięte (poza czytaniem książek, na które z narzuconym tempem nie miałam zupełnie czasu). Cieszę się również, że i ja mogłam się przydać, więc po kilku "rozmowach wychowawczych" z Anagardem, przystał on w końcu na propozycję Kiniko Art o stworzeniu dla nich ogromnego muralu (który widnieje zdjęciem w tle na moim funpage na fb). Mam również wielką nadzieję, że i na mojej ścianie kiedyś zamieszka jedna z jego wspaniałych prac.


Gdzie warto się zatrzymać?


Chciałabym jeszcze polecić Wam dwa hotele, w których warto się zatrzymać - Greenhost Boutique Hotel oraz The Phoenix Hotel Yogyakarta. Obydwa są wyjątkowe! Pierwszy to zielony, praktycznie samowystarczalny budynek, z własnym ogródkiem warzywnym i lianami świeżej mięty zwisającej z piętra na piętro. Bardzo wyciszające i aromatyczne miejsce, znajdujące się w dzielnicy, pełnej antykwariatów, butików z batikami i całkiem niedaleko najlepszej knajpy w mieście Mediterranea (najlepiej rezerwować stolik) - Prawirotaman. Drugi natomiast stary, luksusowy kolonialny hotel, w którym można się przenieść w inną epokę, rozkoszować się wnętrzami, rzeźbami, meblami i całkiem dobrym jedzeniem. Znajduje się on tuż przy Malioboro, więc bardzo wygodne miejsce wypadowe na spacery, zwłaszcza wieczorem. Malioboro jest długaśną odnowioną ulicą spacerową, pełną sklepików, knajp, ulicznego jedzenia i grajków, gdzie można przejechać się bryczką lub rikszą, gdzie życie zaczyna się po zachodzie słońca, a kończy się o świcie. Jest jeszcze parę hoteli, które są ok do spania, ale przecież chodzi o jakieś niezwykłe doświadczenia, prawda? 🙂 Z ciekawostek, których niestety nie doświadczyłam, a planowałam było Ratus Vagina, czyli spa dla kobiecego miejsca intymnego 🙂 Chodzi o "oddychanie waginą" oparami różnych wspaniałych ziół 🙂 Na Bali czegoś takiego nie ma, ale na przykład w Ukrainie, kobiety w mojej rodzinie stosowały podobną metodę na różne infekcje miejsc intymnych lub po prostu profilaktycznie. Uważam, że super sprawa, ale niestety spa, które polecała mi koleżanka nie przetrwało pandemii, a szukać innego nie miałam już czasu.


Podsumowując, uważam swój wyjazd do Yogyakarty za bardziej niż udany! Nie wiem, jak by to się przedstawiało, gdybym pojechała w innym celu, np zwiedzania miasta i okolic... W moim jednak przypadku, świat sztuki przerósł najśmielsze oczekiwania, a nowe znajomości i przemyślenia są bezcenne. Gorąco polecam wybrać się tam wszystkim, działającym w branży kreatywnej lub artystycznej - gwarantuję pełne odświeżenie! Bezpośredni lot z Bali trwa tylko godzinę 🙂 Btw, na lotnisku w Yogyakarta, po przejściu przez bramkę (w locie powrotnym) jest ogromna poczekalnia, knajpy i salon masażu, gdzie przeżyłam najlepszy w swoim życiu masaż stóp za 50 zł zabijając czas przed odprawą 😉 Jeśli macie jakieś pytania, piszcie śmiało! Buziaczki ❤


 


bottom of page